sobota, 20 grudnia 2014

na własnej skórze, czyli test

się piecze: piernik

się słucha: Amy Winehouse

się było: w kinie na Za jakie grzechy, dobry Boże?


Dzisiaj test. Kupiłam pomadkę Lovely. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak o tym produkcie pisać: zewnętrznie ma postać błyszczyku, ale jest matowy, co nie przeszkadza producentom nazywać swego tworu Lip Gloss :/. Napisano też, że jest to Extra Lasting, znaczy, że możemy oczekiwać, iż na ustach pozostanie długo.

Mhm, cóż znaczy słowo d ł u g o  w przypadku pomadki dla was? Dla mnie to, ja wiem, jakieś 5-6 godzin, choć pewnie taki "long lasting" powinien wytrzymać dłużej... Lasting to z angielskiego wytrzymały, trwały, natomiast long to długo. Zatem taki produkt powinien nie tylko pozostawać długo, w tym przypadku, na ustach, ale też powinien wytrzymać różne przeciwności losu, jak picie czy jedzenie.

Pomalowałam nim usta około godziny 10:00, przed wyjściem do kina. Aplikacja produktu to moim zdaniem jeden wielki niewypał. Aplikator jest jak u większości błyszczyków - wyciąga się z buteleczki małą gąbeczkę, którą nakłada się kolor na usta. I nie wiem, czemu producenci postanowili nieco tą gąbeczkę zmienić, tworząc podłużny, niewyprofilowany twór. Co ciekawe, na stronie producenta znalazłam informację, że jest to wygodna gąbka umożliwiająca precyzyjną aplikację... No cóż, pełny z mojej strony sprzeciw.


Czubkiem tej gąbki nakładać się nie da, bo jest za mały, bokiem też nie, bo jest z kolei za długi, poza tym nie da się tak tego aplikatora ustawić, żeby w normalnej pozycji ręki nałożyć produkt bokiem. Trzeba sobie po prostu radzić.

Jak już wspominałam, produkt ma wykończenie matowe. Po nałożeniu na usta przez chwilę zasycha i matowieje. Mój kolor, to kolor nr 1, lekko i przyjemnie według mnie różowy.

widać, że nie używam konturówki, prawda? ;)

Kolor, mimo różowego polotu jest neutralny, pasować będzie chyba każdemu. Nie jest cukierkowy, nie razi, fajnie podkreśla usta. Mimo matowienia nie miałam uczucia ściągniętych ust, nosi się go całkiem komfortowo.
Co z tymi ustami robiłam, żeby sprawdzić jego trwałość? No cóż, raczej nie poddałam ich bardzo ciężkiej próbie. Jako się rzekło, byłam w kinie, a ja należę do pokolenia, które w kinie nie je i nie pije. Siłą rzeczy więc nie miałam okazji sprawdzić, jak szybko kolor spłynąłby z pokarmem. Jest jednak coś, co robiłam denerwująco nagminnie - wydmuchiwałam nos, smarkałam i wycierałam. Zmiana temperatury otoczenia - chusteczka w ruch, wiatr w oczy - chusteczka w ruch. I tak w kółko. Kiedy wróciłam do domu około godziny 14:00, wydmuchałam nos i spojrzałam w lustro, moje usta wyglądały mniej więcej tak:


Jak widać, po około 4 godzinach noszenia, kolor prawie całkowicie zniknął. Jest tam jeszcze wprawdzie, ale w ilości znikomej. Jak na super trwałość jest to dla mnie trochę za mało. 

Podsumowując:
kolor: według mnie dla każdego, bardzo mi się podoba (z tej serii jest jeszcze kolor czerwony - 3 i pastelowy brąz - 2), matowy;
aplikator: fatalny, na szczęście dla chcącego nic trudnego;
trwałość: mimo zapewnień producenta według mnie nie jest to long lasting;
cena: trochę ponad 8 zł;
dostępność: ja kupiłam w Rossmannie;
ogólne wrażenie: jestem zadowolona, będę używać :)

Na dzisiaj to już wszystko. Piernik się upiekł, Amy mi wyłączono, bo syn bajkę ogląda, a po filmie w kinie pozostały przyjemne wrażenia. Pozdrawiam serdecznie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz