dopadła mnie: chorobowa nuda
w związku z czym: umyłam włosy (WOW!)
oraz: zmyłam lakier z paznokci
jakieś inne plany? może je pomaluję nawet....
Brrrrrr, nie mogę się otrząsnąć z tego otępienia wirusowego. Czuję się za miękka i za ciężka jednocześnie, żeby do czegokolwiek się zmobilizować. Już się cieszę na jutrzejszą obowiązkową wizytę u psychoterapeuty - przynajmniej gdzieś wyjdę, coś z sobą zrobię. I nawet ewentualna gorączka (która chyba już odpuszcza) mnie przed tym nie powstrzyma.
A póki co - sięgam do mojego skromnego archiwum. Zawsze tam znajdę jakieś malowanko, które mogę wam pokazać.
Tym razem sięgnęłam po inspirację lepszych - skorzystałam z książki Katarzyny Gajewskiej (znanej jako Katosu).
Trzy zdania recenzji osobistej. Książka jest fajna dla tych, którzy są na początku poszukiwań makijażowych. Składa się z dwóch części: pierwsza to teoria, podstawy dobrego makijażu. Jak przygotować twarz, jakich narzędzi używać, krótkie, bardzo jasne wskazówki dotyczące używania cieni do oczu, eye-linera, podkładu, pudru, różu, pomadki. Jest o rozświetlaniu, konturowaniu, zakrywaniu niedoskonałości. Podstawy w naprawdę przejrzystej i czytelnej pigułce. Druga część książki to konkretne stylizacje, makijaże pokazane krok po kroku (są tu np: makijaże dla konkretnych kolorów tęczówek, makijaż wyszczuplający, retro, kolorowy, dla cery dojrzałej i inne).
Ci, którzy szukają już czegoś więcej (jak nie przymierzając
ja), może to być już nieco za mało. Nic to jednak nie szkodzi, na rynku jest więcej książek, którym zamierzam się przyjrzeć i na pewno zakupić.
Z książki wybrałam sobie makijaż dla niebieskookich. Wydał mi się ciekawy, a przy tym nieskomplikowany.
Zanim pokażę, jak sobie poradziłam, szczypta teorii (na podstawie książki). Jeśli masz oczy niebieskie, najlepiej będzie ci w kolorach ciepłych, jak żółty, pomarańczowy, czerwony, brązowy i złoty - pięknie podbiją kolor twoich oczu. Unikaj niebieskiego, przy takim sąsiedztwie piękny kolor twoich oczu po prostu zgaśnie. Z doświadczenia, jako posiadaczka takiego właśnie koloru oka, polecam też ciepłe bordo, ciepłe, ale zgaszone zielenie, cieplutkie róże i wszystko to, co w świetle mienić się będzie na ciepłe złoto. Nie leżą mi i źle się czuję w kolorach szarych, grafitowych - według mnie one, podobnie jak odcienie niebieskiego, dają moim oczom niekorzystny wygląd. Pewnie wynika to też z tego, że mój typ urody bardziej jest ciepły niż zimny i z takimi barwami po prostu nie gra.
Tak mi się marzy cichutko, żeby malować inne kobiety i dziewczyny, nie tylko siebie. Wtedy mogłabym pokazać makijaż dla innych kolorów tęczówek, innych typów urody (oczywiście ucząc się tego przy okazji).... No marzy mi się. Kto wie, może któraś z Was miałaby ochotę na taką małą sesyjkę ze mną? Sukcesów nie gwarantuję, ale też nie spodziewam się totalnej porażki :). Bo już tak czuję, że czas iść do przodu... Jakby co, wiecie jak mnie zaczepić.... :)
A póki co - znowu ja. Zapraszam na moje "krok po kroku".
Ponieważ planowałam użyć cieni brokatowych, czytaj: "osypujących się" - najpierw wykonałam makijaż oka, a po oczyszczeniu skóry, zajęłam się twarzą.
Na całą powiekę górną, łącznie z linią załamania nałożyłam palcem bazę pod cienie z
Avonu. Następnie dużym płaskim pędzlem całą powiekę pokryłam matowym, pomarańczowym cieniem (nr
156, Sensique, Velvet Touch). Roztarłam go także na załamaniu powieki, żeby po otwarciu oka było go widać również tam.
Z cieni
all about sunrise z
essence wybrałam najjaśniejszy, połyskujący cień i małym kulkowym pędzelkiem nałożyłam go w wewnętrzne kąciki oczu.
Z tej samej paletki wybrałam połyskującą miedź i tym samym pędzelkiem nałożyłam ją na całą powiekę dolną.
Z przedstawianej już wcześniej paletki
Lovely classic nude make up kit uszczknęłam płaskim, niedużym pędzelkiem najjaśniejszy, tym razem matowy cień i nałożyłam go pod łuk brwiowy. Dzięki temu pomarańcz nie urywa się nagle nad załamaniem powieki, tylko spotyka się z jasnym, delikatnym cieniem.
|
no cóż - operator kiepsko uchwycił ów cień pod brwiami ;) |
Teraz coś, czego nie lubię za bardzo, ale też się nie migam - eye-liner. Użyłam brązowego, matowego firmy
Lovely. Nałożyłam go wzdłuż linii rzęs cieniutką kreską, bez tak zwanej jaskółki przy zewnętrznym kąciku.
Przed pomalowaniem rzęs i brwi zajęłam się twarzą. Jak widzicie na zdjęciu skusiłam się jednak na kupno podkładu
Revlon PHOTOREADY w kolorze
002 VANILLA. Czuję się w nim dobrze, choć co do koloru, to chyba zdecydowanie powinnam trzymać się
150 BUFF z
COLORSTAY. No cóż - musiałam, nie byłabym sobą :)/
Pod oczy i na środek twarzy nałożyłam rozświetlacz
KOBO (w kolorze zdaje się 101 - nie mam pewności, bo się napis nieco starł), całość przypudrowałam pudrem
CATRICE Colour Correcting w kolorze
010 Delicate Blossom. Kontur twarzy wykonałam tradycyjnie
KOBO Matt Bronzing & Contouring Powder (normalnie język można połamać...).
Czas dokończyć oko. Brwi podkreśliłam kredką
Manhattanu Eyebrow Pencil w kolorze
Blondy Brow 93D. Górne rzęsy podkręciłam zalotką i pomalowałam je czarnym tuszem
StudioLash z
miss sporty. Dolne rzęsy wygodniej maluje mi się tuszem
Eveline, który ma mniejszą szczoteczkę (
Extension Volume).
|
spójrzcie, jak zalotka pięknie podkręca rzęsy :) |
Na koniec nieco "naturalnego" rumieńca - tym razem wybrałam róż z
essence silky touch blush w kolorze
80 autumn peach. Kości policzkowe rozświetliłam nieco rozświetlaczem
soo glow! w kolorze
10 look on the bright side.
Przy tak kolorowym oku na usta nałożyłam pomadkę w kolorze cielistym, którą nabłyszczyłam nieco bezbarwnym błyszczykiem.
Powiem wam, że czułam się w tym makijażu bardzo dobrze :)
Pozdrawiam serdecznie! :)