A ja bym chciała trochę więcej pisać....
I tak sobie wczoraj siedzę i tak sobie ze sobą w głowie gadam:
HEJ, dlaczego nie?
Dlaczego nie CO?
No dlaczego nie połączyć jednego z drugim, przynajmniej od czasu do czasu? Makijaż i pisanie - kto powiedział, że tak nie można?
No nie wiem....
A nawet jeśli ktoś tak powiedział, to co mu do TWOJEGO bloga?
No w sumie....
Tutaj nikt ci niczego zabronić nie może, prawda?
No... prawda :)
Tak więc oto, moi drodzy i moje drogie, oficjalnie otwieram cykl, w którym będę teksty makijażem inspirowane pisać. Nie będzie instrukcji. Będzie makijaż i to, co on mi na myśl przynosi. Przynajmniej spróbuję :)
A dzisiaj będzie gadanie o kresce.
Tak sobie myślę, że kreska towarzyszy nam w życiu cały czas. Różnie ją nazywają: kreska, linia, granica, bariera... Można być pod kreską, można coś grubą krechą przekreślać czy oddzielać jedno od drugiego. Jak się tak dobrze zastanowić, to kreska, a właściwie kreski dwie, zwiastują, że oto życie się zaczyna lub zacznie za jakieś 9 miesięcy* (*niepotrzebne skreślić w zależności od światopoglądu). Kreska, którą tutaj widzicie, jak widzicie, nie jest zbyt widoczna. Ale to wcale nie znaczy, że jej nie ma. Jest, zieleni się tam na błękicie i wierzcie mi - zrobiona eye-linerem z Lovely nie puści tak łatwo.
Kolor kreski nie ma najmniejszego znaczenia, choć jej grubość i długość już tak (hej! co to za skojarzenia nieładne, hę?). Jeśli na ten przykład krzyczysz głośno, że to czy tamto ci się w twoim życiu nie podoba, ale niczego z tym nie robisz, bo ci w sumie tak wygodniej, to ta twoja kreseczka cienka jest i słabiutka. Pewnie inni myślą, że potrafisz oddzielić się od kłopotów i trudności porządną krechą, bo przecież krzyczysz tak głośno. Ludzie myślą, że krzyczenie wymaga odwagi rysowania grubych linii. Nie wiem, ja uważam, że to nieprawda. O wiele mocniejsze linie i kreski robią moim zdaniem ci, którzy je ROBIĄ, nawet jeśli tego nie słychać i nie widać. Krzyk, że jest mi źle jest li i jedynie niteczką do zaszywania braku odwagi czy po prostu lenistwa.
Kreski, te na oku i te w życiu, robić wcale nie jest łatwo. Ręka drży, omsknie się nie w tym kierunku co trzeba, pofałduje się, wkurzy. Człowiek boi się znowu za rysowanie kresek brać, bo przecież NIE UMIE. Ja tak miałam, ale mi się to zmienia (a może JA to zmieniam?) i zaczynam się z kreskami (tymi na oku i tymi w życiu) zmierzać. Jak nie wyjdzie, to co? To się poprawi. A może tym razem wyjdzie, prawda?
Zachęcam do rysowania kresek - fajnie podkreślają oko, nadają makijażowi "pazura", wyrazu. Jestem też za stawianiem kresek czy linii w życiu tam, gdzie chcecie, żeby stała. A innym nic do tego :)
zielony eye-liner firmy Lovely, wodoodporny NAPRAWDĘ |
na bogato, z mocniejszą pomadką i nieco drżącym konturem ust :) |
i spokojniej, w sam raz do pracy |
To wszystko na dzisiaj, pozdrawiam serdecznie :)