niedziela, 24 lipca 2016

pod napięciem

Wyobraźcie sobie, że malujecie osobę, którą jeśli sobie wyobrażacie w sytuacji makijażowej, to tylko w takiej, w której ona maluje was. Owszem, zdanie długie i pokrętne, ale jak przeczytacie kilkakrotnie, to nabierze ono sensu :). Idziemy dalej. Dodatkowo ta osoba wybiera się na imprezę, a jak wiadomo, od makijażu na imprezę wymaga się nieco więcej. Po trzecie - ta osoba ma OPADAJĄCĄ POWIEKĘ!
Mili Czytający, poznajcie Asię, moją starą (ale jakże jeszcze młodą!) bardzo dobrą i bliską znajomą z lat hen hen szkolnych i odległych (choć nie tak odległych, żeby trzeba było nazywać kogoś osobą starą). Nie dalej, jak wczoraj odwiedziłam ją w jej progach zaopatrzona w skromną ilość pędzli i kosmetyków, aby dokonać aktu wykonania na niej makijażu.

Jako się wyżej rzekło nie była to dla mnie sytuacja bezstresowa. Choć znamy się już kupę lat (nie jest to jednak kupa czyniąca z kogokolwiek osoby starej), to jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie, że to ja mogłabym malować Asię. Jest to osoba w moim odczuciu bardzo świadoma swojej kobiecości, mająca bardzo dobry kontakt z tą właśnie częścią swojej natury i wykonanie makijażu takiej osobie wyczuwalnie podnosi ryzyko spieprzenia sprawy. Ale dobra - niech będzie, że spróbuję, niech będzie, że na imprezę, ale żeby na dodatek opadająca powieka? O, pardą - OPADAJĄCA POWIEKA?

Oko Asi w przybliżeniu. Opadająca powieka zakrywa sporą część górnej powieki,
widoczna zostaje praktycznie tylko górna linia rzęs.

Kto ma, ten się pewnie ze mną zgodzi: pomalować oko z tego typu powieką tak, żeby cień był widoczny przy otwartym oku, nie jest sprawą łatwą. A ja w temacie wiedzę mam malutką (tyle, co gdzieś tam obejrzałam i przeczytałam), a praktyki żadnej, gdyż ponieważ moja powieka nie opada. Mamy z Asią po prostu zupełnie inne typy oczu, a ja, no cóż - nie licząc siostry i mamy - malowałam w życiu tylko twarz własną. Nie będę może wykładała teraz zasad malowania takiej powieki, bo to może niektórych nudzić, mi się mogą słowa powykręcać od kluczenia i wyjaśniania wszelkich szczegółów, a kto chce, to sobie w necie bez problemu znajdzie. Gdybym miała jednak w punktach i tak, żeby nie wyszło, że nie wiem ;), to wykład miałby następujące rozdziały:
1. na otwartym oku zobacz, która część powieki jest widoczna,
2. na otwartym oku wyznacz sobie nowe, widoczne załamanie powieki: na pewno będzie wyżej, niż załamanie naturalne,
3. cieniuj oko wedle swoich życzeń, ale trzymając się wyznaczonego, sztucznego załamania,
4. pomocnym być może: mocne przyciemnienie zewnętrznego kącika oka i linii rzęs, a także przyklejenie rzęs sztucznych,
4. przede wszystkim i wielokrotnie otwieraj oko i sprawdzaj, jak cień wygląda (czy w ogóle wygląda?!) przy otwartym oku.
Albowiem głównym problemem, jaki sprawia opadająca powieka jest to, że cień położony na obszarze wyznaczonym przez naturalne załamania powieki, po otwarciu oka jest po prostu niewidoczny. Owszem, zdanie długie i pokrętne, ale jak przeczytacie kilkakrotnie, to nabierze ono sensu :).

CZYLI: ja wiedziałam, co wiedziałam, ale nie wiedziałam, czy potrafię, a Asia wiedziała, że chce, żeby makijaż był w kolorach ciemnego fioletu i żeby był widoczny.

Zaraz wam pokażę, jakie były efekty naszego spotkania. Za ocenę mojej pracy niechaj posłuży fakt, że pani A. poszła pomalowana przeze mnie na imprezę i zdaje się, że była zadowolona. Więcej: ja patrząc na nią w tym makijażu też byłam zadowolona z efektu. Oczy były wyraźnie zaznaczone, większe jakby, podkreślone. Zresztą, sami porównajcie oko pomalowane z tym bez makijażu:





Jak widzicie, posunęłam się z cieniem naprawdę wysoko, ale tylko na takiej wysokości cień był widoczny, kiedy Asia otworzyła oko - gdybym trzymała się naturalnego załamania powieki, moja modelka by się chyba załamała :).

A oto i ona po całości. I znowu: najpierw "przed", a potem "po".





I tak....

Bardzo dziękuję Asi, że pozwoliła mi na publikację zdjęć swojej twarzy. Z tego, co wiem, pani A. wytańczyła się przednio :)

Pozdrawiam serdecznie :)