niedziela, 28 czerwca 2015

ciepła inspiracja

Witam :)

Ostatnio inspirowałam was na zimno, proponując biel na oku. Dzisiaj rzućmy więc na ruszt nieco ciepła - nie od dziś wiadomo, że trochę ciepłego poprawia samopoczucie, rozgrzewa przyjemnie, rozluźnia i uspokaja. Ja jestem z tych, którzy zdecydowanie wolą ciepło, lato i krótkie rękawki.

Dzisiaj mam dla was fotki makijażu w brązach i złocie. Do wykonania go wykorzystałam zakupioną niedawno paletkę czterech cieni z Avonu true colours w kolorze METAL EYES. Lubię tą serię, cienie są dobrej jakości, świetnie trzymają się na oku przez cały dzień. Ponieważ wszystkie cienie w tej paletce są błyszczące, makijaż uzupełniłam matowym brązem, żeby po oczach innym nie dawać.

W takich kolorach czuję się bardzo dobrze i polecam ciepłe brązy wszystkim niebieskookim. Brązy fajnie wybijają ten kolor oczu, sprawiając wrażenie, że są takie jeszcze bardziej...

No nic, dosyć gadania, bo wieczór już za oknem, a ja jeszcze sporo mam do zrobienia. Jutro sporo się będzie działo i w pracy o po pracy - muszę się jakoś przygotować. Mam nadzieję, że makijaż zainspiruje niektóre z was do własnych pomysłów.







Pozdrawiam serdecznie :)


niedziela, 21 czerwca 2015

biała inspiracja

Biel kojarzy mi się ze śniegiem - momentalnie, kiedy pomyślę o bieli czuję na skórze mroźne szczypanie, słyszę skrzypienie śniegu pod butami, widzę biel na gałęziach drzew, na dachach bloków i samochodów, no - wszędzie. Poszperałam nieco w internecie (żeby mądrością tutaj zabłysnąć jak światełko na białym) i spojrzałam na teksty mówiące o znaczeniu tego koloru. No cóż, żadne odkrycie - biel to z jednej strony wielka przestrzeń, nie zapisana jeszcze, gotowa do wzięcia w swoje ręce i zrobienia z niej użytku. Z drugiej strony jednak taka przestrzeń może przerażać - jest wielka, nie wiadomo, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna, żadnego oparcia, żadnej kreseczki, od której można by zacząć. Są osoby, które wolą dostać takie NIC i zadecydować od początku do końca, czym to ma się stać. Inni bezpieczniej czują się w CZYMŚ co już jest jakieś, wolą wejść w jakiś układ, dostosować się, dopełnić, byle tylko mieć podłogę.

No tak, to tak o bieli nieco filozoficznie - można to przyjąć, można się wzbraniać. Odwiedziłam więc stronę Wikipedii, żeby FACHOWO o bieli coś napisać. NOŻ LUDZIE KOCHANI! Że co oni tam piszą? Nic z tego nie rozumiem. Nie, nie - wolę nie powoływać się i nie interpretować czegoś, czego ni w ząb nie pojmuję (odważnych i mondrzejszych zapraszam - można sobie kliknąć). Musiałam udać się zatem do niższej i bardziej zrozumiałej instancji - zapytałam Kamila. No i wyjaśnił mi. OTÓŻ biel zawiera w sobie wszystkie barwy świata, jeśli się ją rozszczepi, powstaną wszystkie kolory. Ot co (a tak na marginesie: czy mój syn zaczyna być mądrzejszy od mamusi?!).

A ja mam dzisiaj dla was makijaż z bielą na oku. Może kogoś zainspiruje do spróbowania tego koloru, chyba rzadko używanego, w swoim makijażu. Podstawą całego makijażu oka była biała kredka BIG EYE 2in1 pencil z firmy mySecret. Miękka, bardzo przyjemna w stosowaniu, może być używana oddzielnie lub jako baza pod cienie - podbija wtedy kolor cienia bielą właśnie. Zapraszam :)








Pozdrawiam serdecznie :)


sobota, 20 czerwca 2015

makijaż motywacyjny

ilość wysłanych CV: nie liczyłam w sumie
ilość zaproszeń na rozmowę kwalifikacyjną: 2 (słownie: dwa)
ilość dni, jaką sobie dali na zadzwonienie do mnie (lub nie): maksymalnie siedem

Wczoraj o okrutnej godzinie 18:30 (cały dzień nerwów, czekania, na zegar spoglądania) miałam rozmowę kwalifikacyjną. Usiąść musisz przed osobą (a nawet przed trzema, jak się okazało), która ma zadecydować, czy jesteś odpowiednim kandydatem na proponowane stanowisko pracy. Oczywiście wiedziałam doskonale, że nie muszę się martwić o swoją elokwencję, czar osobisty, ilość inteligencji zawartej w każdej odpowiedzi z mych ust się wydobywającej ;). W takiej sytuacji pozostało mi zadbać jedynie o oprawę tych pokładów mądrości we mnie płynących i na prezentacje czekających - czas nastał najwyższy na zrobienie makijażu.

Wiadomo, miłe panie, że w takiej sytuacji mniej znaczy lepiej. Wątpię, czy zrobiłabym dobre wrażenie wchodząc do pokoju umalowana choćby tak, jak dzisiaj - z różem na powiece górnej i pomarańczem na dolnej (tak przyjdę do pracy po podpisaniu umowy...).  Postawiłam więc na przygaszone, co nie znaczy, że niewidoczne, kolory na powiekach.

Zanim pokażę, co i jak wyczyniałam, pragnę oto poinformować, że autorem wszystkich zdjęć w tym wpisie jest mój syn, Kamil, lat 8 (słownie osiem). Towarzyszył mi w całym tym się malowaniu, napstrykał zdjęć i w sumie było fajnie. Ani jedno ze zdjęć nie pochodzi z mojej ręki. Zapraszam :)

Zaczęłam od przygotowania twarzy. Na krem nałożyłam podkład Revlon COLORSTAY w kolorze 150 buff. Pod oczy, na środek nosa, czoła, brody i nad ustami nałożyłam korektor Eveline 8w1. Wszystko przypudrowałam sypkim pudrem Wibo,  po czym wykonturowałam twarz pudrem Inglot. Tak zakamuflowana wzięłam się za oczy.


 Na całą powiekę ruchomą, aż do brwi nałożyłam jasny matowy cień szerokim pędzelkiem.


Następnie na załamanie powieki pędzelkiem do rozcierania roztarłam jasny, matowy brązowy cień, wychodząc nieco w zewnętrznym kąciku.


Teraz, ponieważ za ciemno mi się trochę zrobiło na powiece, jej wewnętrzną część rozjaśniłam matowym cieniem, w kolorze bardzo, bardzo jasnej szarości (użyłam do tego szerokiego pędzelka).


Teraz przyszedł czas na odrobinę koloru. Najpierw płaskim pędzelkiem nałożyłam bordowy, matowy cień na zewnętrznej części powieki górnej (1), po czym roztarłam ten kolor pędzelkiem wcześniej używanym do brązu (2). W kroku tym dodawałam cienia, rozcierałam, dodawałam jasnego, rozcierałam tak długo, aż efekt mnie zadowolił.

Na dolną powiekę nałożyłam delikatnie ten sam cień, co w kroku czwartym, rozbielając go nieco jasną szarością. Następnie wytuszowałam rzęsy czarna maskarą, podkreśliłam brwi, a na policzki nałożyłam nieco różu.

Oto, jak prezentuje się efekt na zdjęciach autorstwa Kamila:








Po rozmowie czuję się całkiem OK, jak ocenili mnie osoby z drugiej strony stołu - nie wiem. Teraz pozostaje mi czekać - może się odezwą. A jak nie, to znowu się pomaluję i pójdę szukać
dalej :)

Pozdrawiam was mocno i serdecznie :)


niedziela, 14 czerwca 2015

Droga Patrycjo!

Na wstępie mojego listu chciałabym Cię serdecznie pozdrowić i zapewnić, że nie zapomniałam o Twoim pytaniu. Zahaczyłaś mą skromną osobę w korytarzu pewnego budynku i w biegu zapytałaś, jakiego korektora używać na cienie pod oczami. Nie odpisałam od razu, bo to pytanie rzucone w przeciągu wymaga porządnej odpowiedzi, jak zresztą każde pytanie. Musiałam też trochę się przygotować, bo ekspertem żadnym nie jestem, nie używam kosmetyków na skórze innej niż moja własna, więc musiałam się nieco rozejrzeć.

Najpierw pokażę Ci, czego ja używam bądź używałam pod oczy i powiem Ci, jak mi się z tym żyje :)



Pozwolisz, że zacznę od góry. Cashmere - korektor rozświetlający znalazłam w Hebe i pomna fajnych doznań z podkładem tej firmy, postanowiłam zaryzykować. Kupiłam go za jakieś 30 zł i to zdaje się w promocji, więc do najtańszych nie należy, jeśli chodzi o drogerie. Nie wiem czemu, ale firma Dax, która wyprodukowała ten korektor, proponuje swoje produkty w ubogiej, żeby nie rzec żadnej, gamie kolorystycznej. Ten podkład występuje tylko w tym jednym kolorze :(. Opakowanie z pędzelkiem - naciskasz jak długopis, a korektor wychodzi po drugiej stronie, przy pędzelku. Co do zachowania się na skórze, to nie zawiodłam się - cudownie się rozprowadza, stapia se skórą, jest ona w miejscu nałożenia gładka. Jak dla mnie rozświetla średnio (więcej możesz poczytać na stronie producenta).

Pod spodem mamy korektor z KOBO - Modeling Illuminator, zakupiony w Naturze (KOBO kupisz tylko tam). Moje wielkie rozczarowanie, bo nie daje mi nic - ani rozświetlenia, ani fajnej skóry, ani niczego spektakularnego. Kosztuje chyba około 20 zł, ale pewna nie jestem. Wiem, że są osoby z niego zadowolone - ja do nich nie należę. Ma formę buteleczki z aplikatorem, jak w błyszczykach.

Potem Avon i jego Magix. To jest drugie opakowanie, które mam, co świadczy samo za siebie. Dla mnie rewelacja. Rozświetla przepięknie, kolor (mam ten jaśniejszy) ładnie odbija światło. Nie potrzebuję niczego więcej. Kupić można albo i konsultantki albo przez internet (KLIK). Ja go kupiłam za niecałe 20 zł, ale te ceny co katalog są inne. Forma aplikacji podobna jak w tym z Cashmere.

I na samym dole moje kolejne odkrycie i totalne zaskoczenie - korektor Eveline Argan Oil. Kupiłam w Rossmannie, bo była promocja i niczego sobie po nim nie obiecywałam. A tu jak nie trzaśnie! Jest świetny. Ma ładny kolor (znowu mam najjaśniejszy), przyjemną konsystencję, rozświetla jak ta lala i kosztuje jakieś 16 zł. Jak wszystkie korektory Eveline jest w pudełku, z którego krzyczy wielkie 8w1. Może osiem, może i nie - ja jestem zadowolona i na pewno kupię sobie następny, jak ten mi się skończy. Aplikacja - taka sama, jak w korektorze KOBO.

No i cóż, Patrycjo moja, nagadałam się sporo, a tak naprawdę to nie wiem, czy któryś z tych korektorów by Cię zadowolił. Bo Wiesz, ja nie mam cieni pod oczami i nie szukam korektora kryjącego, tylko rozświetlającego. Może ten z Cashmere  z całej czwórki dałby radę, ale pozostałe niekoniecznie.
Dlatego zabieram Cię na zakupy. Ile możesz wydać? Bo Wiesz, od tego, ile możesz wydać zależy, gdzie Cię wezmę. A może zróbmy tak - jak pokażę Ci korektory, które sama bym wypróbowała, gdyby mnie cienie pod oczami dopadły, powiem Ci, jak to z ich cenami jest, a Ty sama zdecydujesz, ile chcesz wydać, ok?


Zdjęcia są ściągnięte z internetu, ich jakość nie powala, ale co tam - po prostu posłuchaj.

Zacznę od najtańszego - korektora z Astora Perfect STAY 24h. Jest to korektor razem z bazą, takie 2w1. Kosztuje mniej niż 30 zł (chyba), możesz kupić i w Rossmannie i w Naturze. Słyszałam o nim same dobre rzeczy - trwały, świetnie kryje. Może więc ten?
Chociaż ja bym się pokusiła o wizytę w Douglasie albo na stronie o TEJ i zerknęłabym na korektor firmy NYX. Kosztuje niewiele więcej, a wydaje mi się, że firma ta jest całkiem całkiem. Podobnie jak Perfect Stay ma świetne recenzje, porównywany nawet jest czasami do tego, którego chcę Ci przedstawić, jako ostatni.
Jest to korektor MAC-a Pro Longwear. Patrycjo, marzy mi się coś kiedyś kupić sobie tej firmy, na przykład podkład albo właśnie korektor. Podobno ten tutaj niewielu ma sobie równych. Niewielka jego ilość wystarcza, żeby zrobić pod oczami efekt WOW! A gama kolorystyczna - podobnie jak w przypadku podkładów MAC-a po prostu powala, każdy znajdzie tam swój odcień. On jest najdroższy z prezentowanych, kosztuje 77 zł - można go kupić w jedynym sklepie MAC-a w Poznaniu, w Galerii przy dworcu albo na stronie www.

Cały problem polega Patrycjo na tym, że nie da się znaleźć swojego produktu do makijażu, a już szczególnie podkładu czy korektora, bez próbowania i szukania. Tak więc może najpierw spróbuj coś tańszego, a MAC-a zawsze zdążysz kupić :). Jeszcze z tego, co wiem, warto przyjrzeć się korektorowi TRUE MATCH z L'Oreal'a.

A potem tylko dobrze nałożyć i powalać pięknem :). Co to znaczy dobrze nałożyć? Och, żeby już się tutaj nie rozpisywać, to powiem Ci krótko, że:
- nie zapominaj o dobrym kremie pod oczy,
- ja nakładam najpierw podkład, a potem korektor, choć Ty możesz odwrotnie,
- korektor, podobnie jak podkład trzeba utrwalić - przypudrować,
- z ilością korektora i pudru ostrożnie - chyba nie chcesz mieć tynku pod oczami, który zbierze się w załamaniach skóry i pięknie je uwidoczni, hę?
- kolor podkładu i korektora muszą ze sobą grać - korektor moim zdaniem może być nieco jaśniejszy, ale nigdy ciemniejszy,
- cienie pod oczami, które kolorek mają zimny możesz zneutralizować kolorami ciepłymi, brzoskwiniowymi, z żółcią w sobie - zimny róż świetnie dogada się z zimną śliwką pod oczami i wspólnie z dumą pokażą się całemu światu - tego chyba nie chcesz ;)
- korektor nakładaj nie tylko pod oczy, tylko pięknie zjedź z nim niżej - korektor pod samymi oczami zrobi Ci piękną tak zwaną pandę ;)

A tak w ogóle to dobrze się wysypiaj, zamiast grandzić na mieście po wygranym meczu - cienie będą mniejsze ;D

Na koniec oddam głos osobom, które znają się na tej robocie o wiele lepiej, niż ja. I ostrzegam - YouTubowanie wciąga... :)






Pozdrawiam Cię serdecznie i mam nadzieję, że trochę pomogłam. Gdybyś miała jeszcze jakieś pytania, to Wiesz, gdzie mnie szukać ;)


środa, 3 czerwca 2015

exercise

Ćwiczycie coś ostatnio? Bo tak sobie pomyślałam, że uzbierało mi się trochę zdjęć, które fajnie mogą zobrazować temat ĆWICZENIA. To jak - ćwiczycie?

Ćwiczenie, ogólnie rzecz biorąc, jest dla człowieka dobre. Raczej. Jeśli się nie przesadza, trzyma swojego złotego środka i zdrowego rozsądku, to ćwiczenie na pewno nie zaszkodzi. Słowem - jestem przeciwna tak zwanemu maniactwu (brrrr, brzydkie słowo!). Maniacy mnie drażnią. Nie lubię przebywać w towarzystwie ich:
 ja zawsze...,
u mnie nie ma zmiłuj...,
a ty co z tym zrobisz...,
a kiedy ty ostatnio..,
oj, przydałoby ci się...
i tak dalej. Maniak moim zdaniem patrzy na wszystko przez siebie. Nawet, jeśli zdaje się, że mówi o tobie i dla ciebie, to często w porównaniu ze sobą. Mówi się trudno.

A wracając do ćwiczeń. Nie wiem, jak wy (może mi napiszecie?), ale ja ostatnio parę rzeczy ćwiczę. Ostatnio, dość mocno, ćwiczę angielski. Mam wobec niego pewne plany i po prostu chcę go dobrze poznać.
Ćwiczę też wysyłanie CV. Jest to ćwiczenie po części zespołowe, więc czasami mam przestój, bo z drugiej strony nic się nie dzieje. Zamierzam jednaj udoskonalać się w tak zwanym wchodzeniu na chama - wysyłać tam, gdzie jeszcze nie wiedzą, że mnie chcą i potrzebują. Nie wiem jednak, czy bez dopingu jakiegoś lub odżywki MEGA dam radę. Siła mięśni mojego ego jest nieco z natury za słaba...
Ćwiczę się też w posiłkowaniu. Siłuję się z przyzwyczajeniami, głupimi oczekiwaniami wobec samej siebie, z lękami i przekonaniami. Ćwiczę prawą rękę nakładając sobie makaronu, a lewą trzymając ciężarek - szklankę z sokiem. Ćwiczę rozluźnianie mięśni przełyku i żołądka, staram się utrzymywać ciało w dobrej formie.
Ćwiczę wyobraźnię czytając książkę. Refleks jeżdżąc z Kamilem na rowerze. Cierpliwość, czekając, aż mąż w końcu odkurzy mieszkanie.
Ćwiczę też kreski na oczach, raz takie, raz inne, a wszystkie po to, żeby być coraz lepszą w ich malowaniu :)




Taką kreskę ćwiczyłam w dzień wyborów i jednocześnie imienin mojej koleżanki, 24 maja. Tradycyjna, zrobiona czarnym eye-linerem, kończąca się razem z powieką.




Tutaj, 1 czerwca, kreska była narysowana czarną kredką i roztarta małym pędzelkiem.




Tutaj kreska dzisiejsza, z 3 czerwca. Narysowałam ją niebieską i turkusową kredką, po czym zagruntowałam cieniami w zbliżonych kolorach.



A Wy, co ćwiczycie?

Pozdrawiam serdecznie :)