sobota, 20 czerwca 2015

makijaż motywacyjny

ilość wysłanych CV: nie liczyłam w sumie
ilość zaproszeń na rozmowę kwalifikacyjną: 2 (słownie: dwa)
ilość dni, jaką sobie dali na zadzwonienie do mnie (lub nie): maksymalnie siedem

Wczoraj o okrutnej godzinie 18:30 (cały dzień nerwów, czekania, na zegar spoglądania) miałam rozmowę kwalifikacyjną. Usiąść musisz przed osobą (a nawet przed trzema, jak się okazało), która ma zadecydować, czy jesteś odpowiednim kandydatem na proponowane stanowisko pracy. Oczywiście wiedziałam doskonale, że nie muszę się martwić o swoją elokwencję, czar osobisty, ilość inteligencji zawartej w każdej odpowiedzi z mych ust się wydobywającej ;). W takiej sytuacji pozostało mi zadbać jedynie o oprawę tych pokładów mądrości we mnie płynących i na prezentacje czekających - czas nastał najwyższy na zrobienie makijażu.

Wiadomo, miłe panie, że w takiej sytuacji mniej znaczy lepiej. Wątpię, czy zrobiłabym dobre wrażenie wchodząc do pokoju umalowana choćby tak, jak dzisiaj - z różem na powiece górnej i pomarańczem na dolnej (tak przyjdę do pracy po podpisaniu umowy...).  Postawiłam więc na przygaszone, co nie znaczy, że niewidoczne, kolory na powiekach.

Zanim pokażę, co i jak wyczyniałam, pragnę oto poinformować, że autorem wszystkich zdjęć w tym wpisie jest mój syn, Kamil, lat 8 (słownie osiem). Towarzyszył mi w całym tym się malowaniu, napstrykał zdjęć i w sumie było fajnie. Ani jedno ze zdjęć nie pochodzi z mojej ręki. Zapraszam :)

Zaczęłam od przygotowania twarzy. Na krem nałożyłam podkład Revlon COLORSTAY w kolorze 150 buff. Pod oczy, na środek nosa, czoła, brody i nad ustami nałożyłam korektor Eveline 8w1. Wszystko przypudrowałam sypkim pudrem Wibo,  po czym wykonturowałam twarz pudrem Inglot. Tak zakamuflowana wzięłam się za oczy.


 Na całą powiekę ruchomą, aż do brwi nałożyłam jasny matowy cień szerokim pędzelkiem.


Następnie na załamanie powieki pędzelkiem do rozcierania roztarłam jasny, matowy brązowy cień, wychodząc nieco w zewnętrznym kąciku.


Teraz, ponieważ za ciemno mi się trochę zrobiło na powiece, jej wewnętrzną część rozjaśniłam matowym cieniem, w kolorze bardzo, bardzo jasnej szarości (użyłam do tego szerokiego pędzelka).


Teraz przyszedł czas na odrobinę koloru. Najpierw płaskim pędzelkiem nałożyłam bordowy, matowy cień na zewnętrznej części powieki górnej (1), po czym roztarłam ten kolor pędzelkiem wcześniej używanym do brązu (2). W kroku tym dodawałam cienia, rozcierałam, dodawałam jasnego, rozcierałam tak długo, aż efekt mnie zadowolił.

Na dolną powiekę nałożyłam delikatnie ten sam cień, co w kroku czwartym, rozbielając go nieco jasną szarością. Następnie wytuszowałam rzęsy czarna maskarą, podkreśliłam brwi, a na policzki nałożyłam nieco różu.

Oto, jak prezentuje się efekt na zdjęciach autorstwa Kamila:








Po rozmowie czuję się całkiem OK, jak ocenili mnie osoby z drugiej strony stołu - nie wiem. Teraz pozostaje mi czekać - może się odezwą. A jak nie, to znowu się pomaluję i pójdę szukać
dalej :)

Pozdrawiam was mocno i serdecznie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz