niedziela, 19 kwietnia 2015

polecam (się i w ogóle...)

Odkąd piszę posty na tym blogu czuję, że jestem wam winna wyjaśnienie. Taką sobie przyjęłam strategię i formę, że pisze tutaj "w osobie pierwszej do osoby drugiej" (bądź osób drugich). No cóż, może to zbyt zuchwałe zakładać od początku, że ktoś tu będzie zaglądał i czytał i że mogę się w związku z tym swobodnie do KOGOŚ zwracać, choć już teraz mogę mieć pewność, że parę osób tu zagląda, co cieszy mnie naprawdę niezmiernie.
I właśnie Wam, moje zaglądaczki (i zaglądacze) jestem winna owo wyjaśnienie. Otóż za każdym razem, jak piszę Wam, Was, z Wami i tak dalej, to nie używam wielkiej litery W, tylko małej, ot, po prostu. I za każdym tym razem tak mnie ciśnie: czy to aby nie brak szacunku do czytelnika, może jednak powinnam go tytułować z WIELKIEJ W, tak jak to w szkołach uczyli i na co uczulali nauczyciele poloniści? A potem i tak piszę do Was literą małą, bo... tak mi bardziej leży pisać do kogoś, z kim wyobrażam sobie, że rozmawiam, do kogoś, kto jest z grubsza moim rówieśnikiem, do kogoś, kogo pewnie lubię lub polubiłabym... Tak Wiecie, bez zbędnego patosu, bez kłaniania się i tytułowania. Piszę do Was normalnie, codziennie, gawędząc. Tak więc pozostanę przy moim małym W, a Wy pamiętajcie i zawsze miejcie na uwadze, że bez względu na pisownię, ja zawsze myślę o Was przez Wielkie, pełne serdeczności W. :)

A teraz chcę wam pokazać dwa produkty, które są moimi bohaterami ostatniego tygodnia. Zacznę od tego, które pojawiło się w mojej kosmetyczce wcześniej - Panie i Panowie, oto matowy cień z mySecret w kolorze nr 519.

Cienie tej firmy można kupić w drogeriach Natura. Generalnie jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, niedrogie, a dobre, to zdecydowanie wolę Naturę od Rossmanna, choć niestety w tej, do której chodzę, często wiatr wieje w szafach kosmetycznych. No cóż, ale ja nie o tym chciałam...

Cień, który prezentuje jest niepozornym, jasnym, jak na moje oko w ciepłej tonacji beżem. Baaardzo jasnym (nie sugerujcie się kolorem na zdjęciu....). Pomyśleć by można, że szkoda pieniędzy na coś tak jasnego i tak mało kolorowego. Nic bardziej mylnego! Ten cień to moje kółeczko do zadań specjalnych. Trzeba rozetrzeć kolorowe cienie na załamaniu powieki? Proszę bardzo. Trzeba rozjaśnić całą powiekę przed nałożeniem kolorów? Proszę bardzo! Ktoś ma chęć stępić nieco, upastelowić zbyt neonowy kolor? Proszę bardzo. A może kąciki oka rozjaśnimy? A może pod łukiem brwiowym pani sobie życzy uspokojenia? Nie ma sprawy. No co się nie obejrzę, to go potrzebuję! Taki mój środek uspokajający, niby go nie widać, a jednak bez niego to to nie to samo.

Zrobiłam dla was swatche tego cienia, co nie było proste, bo się chłopak chował w zawstydzeniu. No, ale coś tam widać..




Drugi produkt, który w tym tygodniu poprawiał mi humor (i nadal poprawia) kiedy na niego spoglądałam, to lakier do paznokci. Zanim wam go pokażę, to znowu coś muszę powiedzieć. Otóż, ja na biały lakier na paznokciach reagowałam alergicznie. No nie podobał mi się i już (nadal nie przepadam zresztą). Jak widziałam u gwiazdy E. Górniak białe długie szpony, to mi się niedobrze robiło (i pewnie znowu się zrobi, ja ją zobaczę...). ALE.... jest tu małe ale. Jak to ze mną bywa, jak się na coś napatrzę, naczytam i nasłucham, to i bardziej przychylna się czasami robię. A ostatnio naoglądałam się, że w tym sezonie jasność na paznokciach jest jednym z pożądanych trendów sezonu. I tak jedno zdjęcie, drugie zdjęcie, trzeci filmik.... No poczułam, że chcę spróbować lakieru, który bielą nie będzie, ale będzie jej bliski. Chciałam bieli zabrudzonej.
No cóż, głupi i bez grosza w portfelu zawsze ma szczęście i ten lakier mnie po prostu zawołał ze stoiska Golden Rose w poznańskiej Pestce. Nie mogłam zatem przejść obojętnie wobec głosu czegoś tak pięknego i akuratnego, więc dałam Pani 6 zł z groszami i odeszłam pełna szczęścia w swoim kierunku.


Lakier nałożyłam na paznokcie bez żadnej bazy w piątek. Dziś mamy niedzielę, a paznokcie ciągle są w takim stanie, że nie zamierzam lakieru jeszcze zmywać. Na lakier nałożyłam top coat Mega Shine z Sally Hansen, ale nie przypisuję mu tutaj zbyt wielkiej zasługi - przy innych lakierach wcale nie pomagał, więc czemu miałby tutaj? Lakier ma szeroki pędzelek, bez którego ja już nie umiem się obsłużyć :). Położyłam na paznokcie dwie warstwy. Aaaaaa, i jeszcze jedno - wybór kolorów z tej serii autentycznie powala :)

na górze z lampą błyskową, na dole - bez :)

I to wszystko, jeśli chodzi o to wejście, pozdrawiam was serdecznie! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz