I żeby tak nie dołować się po próżnicy, to ponarzekam na mój ostatni zakup, czyli cienie TRIO eye shadow z My Secret. Pamiętacie, jak przy okazji moich ostatnich zakupów podniecałam się znalezieniem dwóch potrójnych cieni z przeceny za jedyne 3,50? No to już się nie podniecam, teraz jestem zła i rozczarowana. I nawet fakt, że zapłaciłam za nie tak mało jest małym pocieszeniem. Nie po to bowiem płacę, żeby się rozczarowywać.
Cienie, które nałożyłam na swoje powieki w ujęciu aparatu i po małej obróbce, co by je bardziej do rzeczywistości przybliżyć, prezentują się tak:
No, mniej więcej. Pudełeczka przy zakupie nie mogłam otworzyć, bo obklejone było taśmą z nową, niższą ceną. A szkoda. Na oko oceniłam je na przyjemne, pastelowe i matowe kolory. Coś to moje oko jednak za mało jest jeszcze wyćwiczone w tej materii, gdyż po otwarciu opakowania i maźnięciu palców cieniami, zobaczyłam, o zgrozo, ni mniej ni więcej, tylko:
No chciało mi się wyć. Gdzie kolory, ja się pytam? Gdzie pastele, ja się pytam? JA SIĘ UPRZEJMIE PYTAM! No masakra - trzy świecidełka, lampeczki ledwo kolorowe, normalnie z odpustem mi się kojarzące.
Na oko jednak je położyłam, na mokro nawet, żeby wycisnąć z nich maksimum koloru, ale na nic to się zdało:
Te cienie to najzwyklejsze w świecie świecidełka, nie podobają mi się i już. Jestem zawiedziona, jest mi smutno, mam doła i zaraz się chyba normalnie rozkleję. Jakiż ten świat jest niesprawiedliwy, ciągle człowiekowi kłody pod nogi, wiatr w oczy i grad w twarz - jak nie urok to przemarsz wojsk. Żyć się normalnie nie chce!
Ech...
nie podoba mi się |
I nawet nie wiem, czy pozdrawiam serdecznie...
;)
pewnie, że pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz