sobota, 7 marca 2015

tuż pod moim nosem...

Historia pomadki sięga czasów starożytnego Egiptu. Kobiety miały utrudnione zadanie, ponieważ do barwienia ust wykorzystywały utłuczone kamienie półszlachetne oraz substancje pochodzące z roślin i owadów. W późniejszych wiekach pomadka popadła w niełaskę, za sprawą kościoła uznano ją za narzędzie szatana i ozdobę godną tylko nierządnic i aktorek.
www.sztukmistrzyni.pl


Teraz rocznie na świecie sprzedaje się około 700 milionów szminek. To oznacza, że co 22 sekundy jakaś kobieta na naszej planecie zaopatruje się w zgrabny mały przedmiot służący do malowania ust.
www.ikmag.pl


Jedną z tych kobiet byłam ostatnio ja, we własnej osobie. Przeglądając na YouTube filmiki dotyczące wizażu parokrotnie natknęłam się na pozytywne opinie matowych pomadek Golden Rose. Przez jakiś czas puszczałam je mimo uszu, jakoś tak szczególnie pomadek nie szukając, ale jak wiadomo, wszystko do czasu... Nie ma mocnych - jeśli wpadasz w temat makijażu, tak jak na przykład wpadła pisząca te słowa, to w końcu nadchodzi moment, w którym czujesz, że czas na pomadki. A jeśli już na nie czas, to czemu nie spróbować tych polecanych?




Pomadki velvet matte firmy Golden Rose są po pierwsze bardzo tanie. Kosztują 10,90. To bardzo ważne, jeśli się dopiero próbuje, żeby nie wydać na to dużo kasy. Po drugie, pomadki akurat z tej serii (bo Golden Rose ma jeszcze oczywiście inne pomadki i to nawet tańsze) miały według Jutuberek dorównywać jakością tym droższym. Po trzecie parę razy mijałam stoisko Golden Rose w poznańskiej Pestce, więc czemu by nie? 
BTW: firma ma również swój sklep internetowy - KLIK


No, a skoro już jestem na miejscu i tak wybieram, to czemu by nie wybrać dwóch kolorów? Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu miałam chrapkę na różo-fiolet jakiś i na czerwień z domieszką pomarańczy. I wyobraźcie sobie, że właśnie takie kolory są w ofercie! Czyż to nie cudowny zbieg okoliczności i znak, że mam kupić obie ;).



Każda pomadka (ja jakoś wolę to określenie, nie szminka, choć często właśnie ze szminką spotykam się na blogach i filmikach...) zapakowana jest w folię, dlatego możemy mieć pewność, że nie były wcześniej przez nikogo używane. Na stoisku są testery, jest lusterko - można się pobawić.

Teraz o samej pomadce. Jestem  z a c h w y c o n a. Serio serio. Dzisiaj nosiłam tę pomadkę praktycznie cały dzień i oto, co wam powiem. Nie wysusza ust, mimo swego matowego charakteru. Moim zdaniem jej wykończenie nie jest tak w pełni matowe, nie jest to suchar na ustach - powiedziałabym, że jest przyjemnie...mhm... jakby tu... no taka śliska, maślana jakby, aksamitna, ale absolutnie nie świecąca. Nie zaznacza suchych skórek na ustach, nie wżera się w nie, ale też jest przy tym bardzo trwała. Piłam, rozmawiałam, jadłam, wydmuchiwałam nos, a ona trwała na moich wargach. Nie tak intensywna, jak po nałożeniu, ale z cały czas widocznym kolorem. Producent zapewnia, że zawiera składniki nawilżające i witaminę E, co dodatkowo nawilża i odżywia skórę. Powiem wam, że po dzisiejszym dniu jestem skłonna w to uwierzyć.

Jako się rzekło, kupiłam sobie dwa kolory: numer 06 i numer 13.

06
13





A teraz, proszę Państwa, pomadka nr 13!

 





I szósteczka:





 


No, i jak wam się podobają?

Pozdrawiam serdecznie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz