wtorek, 24 lutego 2015

kolorowa przesyłka

10-30: takie cyfry wskazywał zegar, kiedy leniwe uchyliłam powiekę nad ranem

4: taka cyferka widnieje podobno przy literze L, kiedy jest się na zwolnieniu lekarskim

37: ciągle jeszcze 37.... :)


Piszę, żeby podzielić się z wami moją radością z otrzymanej wczoraj przesyłki. Zamówiłam na Allegro małą paczuszkę kosmetyków i dotarła ona do mnie niepodziewanie szybko. Fakt, że przyszła wczoraj, a dopiero dzisiaj ją otworzyłam należy zrzucić na mój stan chorobowy, gdyż będąc w pełni sił nigdy bym sobie na taką zwłokę nie pozwoliła :)



 


 

Zakupy zrobiłam za naprawdę małe pieniądze - czasami warto poszukać w necie, żeby zaoszczędzić trochę grosza. Ja za wszystko to, czego na razie nie widzicie, razem z kosztami przesyłki zapłaciłam 63,40. Co sobie sprezentowałam?


Kupiłam sobie duży pędzelek do makijażu oka z firmy ecotools. Jest to full eye shadow. Taki pędzelek fajny jest do nakładania jednego koloru na całą powiekę (mało machnięć, a kolor nałożony), a także do rozcierania i blendowania koloru. Jego kształt (spłaszczony) pozwoli też wygodnie dojść np. do załamania powieki i tam rozetrzeć cień.
Mam już jeden pędzel tej firmy i póki co jestem zadowolona. Z tego, co wiem, firma dba o to, aby pędzle wykonane były z ekologicznych, łatwo rozkładających się materiałów.
Koszt jak na dobry pędzelek naprawdę niewielki - niecałe 10 zł.

 

 Teraz cienie, coś, co tygrysy lubią najbardziej i na co najwięcej pieniędzy wydają. Wybrałam sobie dwa zestawy cieni firmy L'Oreal (jejku, jak pięknie ptak jakiś śpiewa mi za oknem!). Pokażę wam je z większego bliska, choć od razu zaznaczam, że choć próbowałam złapać kolory w ich prawdziwym wyglądzie, to na pewno te na zdjęciach różnią się nieco od tych w realu :(





Zestaw nr 508 Summer Dusk. Są to cienie neutralne, bardzo delikatne. Mamy tutaj matowy, pastelowy róż (1), beż ze złotawym połyskiem (2), jagodowo-śliwkowy róż z połyskiem (3) i śliwkowy mat (4). Zrobiłam dla was tak zwane swatche, czyli jak te kolory wyglądają na skórze.




Jak widzicie, nie widzicie prawie wcale kolorów nr 1 i 2. I słusznie, bo ich praktycznie nie widać. Starałam się nabrać na paluch jak najwięcej, tarłam i tarłam - i nic. Nie wydobyłam z nich prawie nic. Uwierzcie więc mi na słowo, że jedynka jest bardziej różowa i matowa, natomiast dwójka nieśmiało się błyszczy. Mam nadzieję, że na oku, razem z innymi cieniami, pokażą jeszcze na co je stać ;). Natomiast trójka i czwórka bardzo mi się podobają - uwielbiam i ciągle poszukuję takich kolorów - ciepłych i nie brązowych. No, zobaczymy.



Drugi zestaw cieni to 320 - Greens. To również kolory ciepłe - takie lubię i w takich czuję się dobrze (w takich też będzie dobrze wszystkim niebieskookim). Tutaj mamy złoty beż (1), kolor starego złota (2), połyskujące khaki (3) - kolor mniamuśmy ;) i kolor gorzkiej czekolady. Wszystkie tutaj mają połysk, choć w czwartym kolorze jest on mało widoczny. W porównaniu z poprzedniczką, tutaj wszystkie kolory są bardziej zdecydowane się pokazać :)


Jak się te cienie sprawdzą w akcji na oku, oczywiście dam znać. Opisy kolorów cieni nie są mojego autorstwa, pozwoliłam sobie skorzystać z tak zwanego gotowca :)


Zanim znowu będzie o cieniach, chwila oddechu.


Historia związana z tym produktem jest taka, że kiedyś tam w Koninie po raz pierwszy zetknęłam się z szafą Revlonu i kupiłam ten oto TOP COAT. Producent  zapewniał mnie z opakowania, że produkt ten zapewni lakierowi na moich paznokciach zdecydowanie dłuższy żywot. I zapewnił, naprawdę. Niestety ze mną jest tak, że jak mi się coś skończy, to nawet jeśli było dobre, muszę koniecznie kupić coś innego. I kupowałam - a to tańsze, a to droższe i co? I wróciłam do Revlonu - przedstawiam państwu Extra Life No Chip Top Coat. W drogeriach stacjonarnych kosztuje ponad 20 zł, w tych internetowych co najmniej o połowę mniej. Warto, naprawdę działa!











I wracamy do cieni :)



Te dwa opakowania cieni Revlon DIAMOND LUST zachwyciły mnie swoim blaskiem, a że naprawdę nie były drogie, to zamówiłam od razu dwa kolory - 105 Plum Galaxy i 120 Night Sky.
PLUM GALAXY to przepiękny, ciemno-bordowy kolor (jest zdecydowanie ciemniejszy, niż to widać na zdjęciu), iskrzący się na całego. Lubię takie kolory jako akcenty w makijażu albo też w roli głównej, tylko, że wtedy niekoniecznie na dzień.






NIGHT SKY to w istocie nocne niebo upstrzone blaskiem miliarda chyba gwiazd. Przez to, że ma w sobie tyle świecących drobinek, jest bardziej szary, grafitowy niż czarny. Wyobraźcie sobie tylko ten cień na czarnym macie...




Cienie będą się pięknie prezentować jako wierzchnia warstwa na inny, bardziej zdecydowany kolor na oku.

I to wszystko. Tak wiele za tak niewiele. Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałabym, że wydać tyle na kosmetyki to w żadnym razie nie jest mało. Ale teraz, kiedy już trochę po sklepach internetowych "pochodziłam", parę półek cenowych widziałam to wiem, że wydać 60 zł na to wszystko, co widzicie, to jest naprawdę mało.



Pozdrawiam was serdecznie i zdrowia życzę :)

P.S. A ten ptak cały czas śpiewa, ciemno już się na dworze robi, a on sobie nic z tego nie robi... Może dzieci robi? Nieważne, mnie to, co on robi bardzo dobrze robi. Wiosnę czuć, ech...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz