środa, 25 lutego 2015

podręcznikowa robota

dopadła mnie: chorobowa nuda

w związku z czym: umyłam włosy (WOW!)

oraz: zmyłam lakier z paznokci

jakieś inne plany? może je pomaluję nawet....


Brrrrrr, nie mogę się otrząsnąć z tego otępienia wirusowego. Czuję się za miękka i za ciężka jednocześnie, żeby do czegokolwiek się zmobilizować. Już się cieszę na jutrzejszą obowiązkową wizytę u psychoterapeuty - przynajmniej gdzieś wyjdę, coś z sobą zrobię. I nawet ewentualna gorączka (która chyba już odpuszcza) mnie przed tym nie powstrzyma.
A póki co - sięgam do mojego skromnego archiwum. Zawsze tam znajdę jakieś malowanko, które mogę wam pokazać.

Tym razem sięgnęłam po inspirację lepszych - skorzystałam z książki Katarzyny Gajewskiej (znanej jako Katosu).
Trzy zdania recenzji osobistej. Książka jest fajna dla tych, którzy są na początku poszukiwań makijażowych. Składa się z dwóch części: pierwsza to teoria, podstawy dobrego makijażu. Jak przygotować twarz, jakich narzędzi używać, krótkie, bardzo jasne wskazówki  dotyczące używania cieni do oczu, eye-linera, podkładu, pudru, różu, pomadki. Jest o rozświetlaniu, konturowaniu, zakrywaniu niedoskonałości. Podstawy w naprawdę przejrzystej i czytelnej pigułce. Druga część książki to konkretne stylizacje, makijaże pokazane krok po kroku (są tu np: makijaże dla konkretnych kolorów tęczówek, makijaż wyszczuplający, retro, kolorowy, dla cery dojrzałej i inne).
Ci, którzy szukają już czegoś więcej (jak nie przymierzając ja), może to być już nieco za mało. Nic to jednak nie szkodzi, na rynku jest więcej książek, którym zamierzam się przyjrzeć i na pewno zakupić.



Z książki wybrałam sobie makijaż dla niebieskookich. Wydał mi się ciekawy, a przy tym nieskomplikowany.

Zanim pokażę, jak sobie poradziłam, szczypta teorii (na podstawie książki). Jeśli masz oczy niebieskie, najlepiej będzie ci w kolorach ciepłych, jak żółty, pomarańczowy, czerwony, brązowy i złoty - pięknie podbiją kolor twoich oczu. Unikaj niebieskiego, przy takim sąsiedztwie piękny kolor twoich oczu po prostu zgaśnie. Z doświadczenia, jako posiadaczka takiego właśnie koloru oka, polecam też ciepłe bordo, ciepłe, ale zgaszone zielenie, cieplutkie róże i wszystko to, co w świetle mienić się będzie na ciepłe złoto. Nie leżą mi i źle się czuję w kolorach szarych, grafitowych - według mnie one, podobnie jak odcienie niebieskiego, dają moim oczom niekorzystny wygląd. Pewnie wynika to też z tego, że mój typ urody bardziej jest ciepły niż zimny i z takimi barwami po prostu nie gra.

Tak mi się marzy cichutko, żeby malować inne kobiety i dziewczyny, nie tylko siebie. Wtedy mogłabym pokazać makijaż dla innych kolorów tęczówek, innych typów urody (oczywiście ucząc się tego przy okazji).... No marzy mi się. Kto wie, może któraś z Was miałaby ochotę na taką małą sesyjkę ze mną? Sukcesów nie gwarantuję, ale też nie spodziewam się totalnej porażki :). Bo już tak czuję, że czas iść do przodu... Jakby co, wiecie jak mnie zaczepić.... :)


A póki co - znowu ja. Zapraszam na moje "krok po kroku".





Ponieważ planowałam użyć cieni brokatowych, czytaj: "osypujących się" - najpierw wykonałam makijaż oka, a po oczyszczeniu skóry, zajęłam się twarzą.


Na całą powiekę górną, łącznie z linią załamania nałożyłam palcem bazę pod cienie z Avonu. Następnie dużym płaskim pędzlem całą powiekę pokryłam matowym, pomarańczowym cieniem (nr 156, Sensique, Velvet Touch). Roztarłam go także na załamaniu powieki, żeby po otwarciu oka było go widać również tam.








Z cieni all about sunrise z essence wybrałam najjaśniejszy, połyskujący cień i małym kulkowym pędzelkiem nałożyłam go w wewnętrzne kąciki oczu.





Z tej samej paletki wybrałam połyskującą miedź i tym samym pędzelkiem nałożyłam ją na całą powiekę dolną.










Z przedstawianej już wcześniej paletki Lovely classic nude make up kit uszczknęłam płaskim, niedużym pędzelkiem najjaśniejszy, tym razem matowy cień i nałożyłam go pod łuk brwiowy. Dzięki temu pomarańcz nie urywa się nagle nad załamaniem powieki, tylko spotyka się z jasnym, delikatnym cieniem.
no cóż - operator kiepsko uchwycił ów cień pod brwiami ;)


 Teraz coś, czego nie lubię za bardzo, ale też się nie migam - eye-liner. Użyłam brązowego, matowego firmy Lovely. Nałożyłam go wzdłuż linii rzęs cieniutką kreską, bez tak zwanej jaskółki przy zewnętrznym kąciku.








Przed pomalowaniem rzęs i brwi zajęłam się twarzą. Jak widzicie na zdjęciu skusiłam się jednak na kupno podkładu Revlon PHOTOREADY w kolorze 002 VANILLA. Czuję się w nim dobrze, choć co do koloru, to chyba zdecydowanie powinnam trzymać się 150 BUFF z COLORSTAY. No cóż - musiałam, nie byłabym sobą :)/
Pod oczy i na środek twarzy nałożyłam rozświetlacz KOBO (w kolorze zdaje się 101 - nie mam pewności, bo się napis nieco starł), całość przypudrowałam pudrem CATRICE Colour Correcting w kolorze 010 Delicate Blossom. Kontur twarzy wykonałam tradycyjnie KOBO Matt Bronzing & Contouring Powder (normalnie język można połamać...).











Czas dokończyć oko. Brwi podkreśliłam kredką Manhattanu Eyebrow Pencil w kolorze Blondy Brow 93D. Górne rzęsy podkręciłam zalotką i pomalowałam je czarnym tuszem StudioLash z miss sporty. Dolne rzęsy wygodniej maluje mi się tuszem Eveline, który ma mniejszą szczoteczkę (Extension Volume).


















spójrzcie, jak zalotka pięknie podkręca rzęsy :)








Na koniec nieco "naturalnego" rumieńca - tym razem wybrałam róż z essence silky touch blush w kolorze 80 autumn peach. Kości policzkowe rozświetliłam nieco rozświetlaczem soo glow! w kolorze 10 look on the bright side.

Przy tak kolorowym oku na usta nałożyłam pomadkę w kolorze cielistym, którą nabłyszczyłam nieco bezbarwnym błyszczykiem.

Powiem wam, że czułam się w tym makijażu bardzo dobrze :)













Pozdrawiam serdecznie! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz