piątek, 6 lutego 2015

odpowiednie dać rzeczy słowo

O jak oko mam dzisiaj mocno pomalowane
P jak pędzelek do malowania ust, który ostatnio sobie sprawiłam
I jak Ikea, gdzie zaopatrzyłam się w tony pachnących świeczek
E jak Enderman, o którym bez ustanku mi Kamil opowiada
K jak Kamil, co o Minecrafcie opowiada (ciągle i ciągle, bez przerwy...)
A jak aaaale mi to było potrzebne!

Znaczy opiekę jednodniową dzisiaj mam, odpoczywam, o pracy nie mam zamiaru myśleć nawet, że o dotknięciu papierów zalegających na półce nie wspomnę. Mam normalnie GDZIEŚ.

Dzisiaj stawiam wyzwanie. Sobie, żeby opowiedzieć jak najwierniej i obrazowo o moim wczorajszym makijażu oka. I wam, żeby sobie ten makijaż wyobrazić, zanim obejrzycie go na zdjęciach na samym dole. Bez zdjęć krok po kroku, bez obrazków i innych pomagierów - opowiedzieć dzisiaj pragnę, poćwiczyć giętkość mojego języka i sprawność mózgownicy. Żeby potem nie było, że ładnie nawet umalowana, tylko szkoda, że głupia.... ;)

Wyobraź sobie zatem oko. Kolor tęczówki nie ma znaczenia - niech jeno tylko ją posiada, tuż obok białka, powieki dolnej i górnej, rzęsami pokrytej. Już? Brawo! To teraz proszę sobie wyobrazić oko drugie, najlepiej takie samo. Oczy są umyte, pod nimi swoje działanie jakiś czas temu zaczął już krem pod oczy, nic tylko zabierać się do roboty.

Otwórz teraz słoiczek z brązowym cieniem w kremie. Nabierz go na palec serdeczny ruchem kolistym, rozgrzewając od razu przy nabieraniu. Bez skrępowania nałóż ten cień na całą górną, ruchomą powiekę, od kącika do kącika. Jeśli zdaje ci się go za mało, to dołóż cienia, tutaj czekoladowy kolor ma się nijak do czekoladowych kalorii, choć nadmiar za duży wskazany nie jest - może się w załamaniach powieki zebrać. Tak samo uracz powiekę drugą - obydwie błyszczą już brązem ciepłym, z przyjemną złotą poświatą. Palec po aplikacji lepiej umyj, bo cienie są dość trwałe i łatwo ze skóry nie schodzą, jak już się z nią połączą.

Teraz przyszedł czas na pracę czystymi rączkami, niech pędzel się trochę unora. Nie wiem, czy mu się to spodoba, bo barwę krwawą przybierze za chwilę. Nałóż bordowy cień na załamanie powieki, najpierw jednej, potem drugiej. Gdzie to załamanie jest? No proszę mnie nie załamywać ;). Załamanie zwykło się lokować tam, gdzie powieka przestaje być ruchomą, a skóra zmierza do brwi. Tam właśnie jest owo załamanie - miejsce, które często kobiety omijają przy makijażu, zatrzymując się na skraju powieki ruchomej. A niesłusznie, albowiem miejsce to kolorem pociągnięte bardzo dużo dobrego oku robi, gdy jest otwarte, czyniąc tam ciekawy efekt kolorystyczny, nie tyle mocno widoczny, co dopełniający. Dlatego nie bójmy się tam wybierać z kolorem, poigrajmy nieco z brwiami - niech się zastanawiają w niepewności, czy kolor do nich dojdzie czy nie.

Kolor położony na załamaniu powieki górnej, w tym konkretnym przypadku bordowy, ściągnij też, tym samym pędzelkiem (dużym, do rozcierania) ku zewnętrznemu kąciku oka, jednego i drugiego. Zrób sobie taką tęczę nad górną powieką, a co - niech zachwyca od miejsca ponad powieką aż do jej zejścia na zewnątrz.

Uffff, się napisałam, a to jeszcze nie koniec....

Odłóż duży pędzel, niech sobie poleży w tęczowym nastroju, upojony ciepłą barwą cienia. Teraz niech ruszy się pędzelek mały, kulkowy, precyzyjniejszy. Nabierz nim fioletu i.... teraz uważaj! Nie wolno ci tutaj przesadzić - fiolet ma być jedynie  z a s u g e r o w a n y,  absolutnie nie może zdominować i ochłodzić bordowego. Spokojnie, nie bój się - po prostu bądź delikatna... Tak.... Świetnie... Tylko w zewnętrznych kącikach, nieco muśnij ku załamaniu, ale tylko NIECO. Rozmarz, połącz z bordem, niech się fiolet z nim stopi, nieco tylko będąc.

Masz to? Połyskujący brąz u podstaw, bordo na wzniesieniu łączy się przy zewnętrznych kącikach z fioletem. Zgrabnie to nam nawet idzie.

Teraz dolna powieka. Niepotrzebnie zakręcałaś ten słoiczek z brązowym cieniem, bo teraz jeszcze będziemy go używać, Nabierz tego cienia cieniutkim, takim do malowania brwi pędzelkiem i rozprowadź go na całej powiece dolnej. Możesz jeszcze dołożyć, brąz w moim odczuciu, jeszcze taki ciepły, nie zrobi nam krzywdy.
Hej, hej - jeszcze drugie oko! ;)

Teraz odszukaj wśród kredek do oczu brązową. O, ta będzie dobra. Narysuj nią linię na wodnej linii oka na dole. Porządnie, od kącika do kącika. Ha, widzisz to? Teraz to zrobiło nam się trochę rockowo, co? Taka ciemna kreska na dole oka potrafi dodać charakterku.

No no, bez szaleństw - wygląda fajnie, ale nie musisz od razu wdzięczyć się przed lustrem jak jakaś gwiazda! A zresztą - fajnie tak się powdzięczyć, jak nikt nie widzi, prawda? ;)

Teraz tak zwane ostatnie sznyty. Rozjaśniamy miejsca pod łukiem brwiowym, rozjaśniamy kąciki wewnętrzne oczu, nakładamy czarny tusz na rzęsy górne i dolne.


Nie wiem, jak wam, ale mnie z tego wyszło coś takiego














Pozdrawiam serdecznie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz