sobota, 14 lutego 2015

dzień z życia pewnej muchy

"Gdy rano wstałam, w lusterko spojrzałam...."

Uch, przygniotło mnie od samego rana. Nie mogę się pozbierać już co najmniej od jakiegoś miesiąca. Nie wiem czemu i w sumie wiem czemu - tylko przyznać się przed sobą tak trudno. No trudno, trzeba sobie jakoś radzić..,
Spać długo nie mogłam, bo na angielski dzisiaj szłam. Swoją drogą te lekcje są często dla mnie tym, czym dla innych jest na przykład dziecko płaczące z samego rana czy pełny pęcherz - trzeba wstać, ogarnąć się i jakoś do kupy pozbierać. Potem tylko człowiek jest wdzięczny za ten pęcherz, bo przynajmniej nie gnije się w łóżku do południa.
No, więc angielski w sobotę rano lubimy - jest po co wstać, umalować  się, pogadać z ludźmi można, pośmiać się czasami do łez, jak na przykład było dzisiaj (pozdrawiam wszystkich z mojej grupy, choć pewnym jest, że nikt z nich tego bloga nie czyta....). Ale na takie ciężary jak dźwigam na plecach od jakiegoś czasu taki angielski nie wystarczy. Tu trzeba czegoś więcej, jakiejś magicznej mocy, siły prawie nadprzyrodzonej, żebym poczuła się choć trochę lepiej - tu potrzebne są ZAKUPY w drogerii! Ot, takie małe, tyci tyci - nic wielkiego, szastać pieniędzmi nie potrzeba, ale małe cienie do powiek jeszcze nikomu nie zaszkodziły, prawda?

Mężczyźni tego nie rozumieją, dla nich to są jakieś nic nie znaczące malowidła, duperele jakieś, na które niepotrzebnie kobiety pieniądze wydają. Wszystkie te kolory, konsystencje, buteleczki i tubki dla nich są takie same, żadnej różnicy w nich nie widzą, a skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać.... Ech, szkoda słów. Mnie, szanowny panie, taka buteleczka z niejednej depresji wyciągnęła, te trzy odcienie różu nie raz wywołały błysk w moim oku, a każda z tych pomadek do ust spowodowała w swoim czasie, że każdy, kto mi stanął na drodze i chciał mi zaszkodzić, to mógł mi po prostu naskoczyć. Taka to moc i działanie. Więc bardzo proszę mi rozrzutności nie zarzucać, bo zarzucić zakupowych terapii nie zamierzam.

A teraz, spójrzcie drogie panie, co sobie kupiłam. I to za bezcen!


To tak z grubsza....

... i bardziej szczegółowo :)



Z cerą bywa różnie, każda z nas to wie. Moja wołała o jakieś porządne oczyszczanie od czasu do czasu. Kupiłam na spróbowanie produkt, o którym słyszałam i czytałam same ochy! i achy! Jest to pasta do głębokiego oczyszczania twarzy, przeciw zaskórnikom firmy Ziaja. Ziaję lubię i cenię sobie za to, że za niewygórowaną cenę udostępnia naprawdę dobre produkty. Pastę zamierzam stosować regularnie, ale nie codzienne, chcę, żeby była dopełnieniem wieczornego mycia twarzy. Zobaczymy.

Acha, cena - obecnie w promocji w Rossmannie jedyne 5,99 :)

Jeszcze raz Ziaja - tym razem naturalny oliwkowy płyn micelarny. Takiego płynu używam najczęściej rano, dla odświeżenia cery. Oliwkowego jeszcze nie miałam, natomiast przekonało mnie w 100% oliwkowe masło do ciała Ziaji - i idąc tym tropem myślowym postawiłam na oliwkę.

Cena (również w Rossmannie - całe zakupy tam zrobiłam) 8,69.











No i teraz coś, co muchy lubią najbardziej - KOLORY. Oznajmiam oto wszem i wobec, że w obliczu katastrofy psychicznej nadciągającej nad moje życie zakupiłam sobie pierwszą (i jak tutaj stoję - nie ostatnią!) w swoim życiu paletkę cieni. Za jedyne 12,99 (serio serio) nabyłam 12 pięknych, pastelowych kolorów w kasetce Lovely classic nude make up kit. W opakowaniu znajdują się odcienie brązu i różu, jedne są matowe, inne połyskujące. Już sobie wyobrażam, jakie kombinacje, przejścia i warianty na oku będzie można tymi kolorami zrobić. Dam znać, jak się sprawują i na pewno pokażę jakieś propozycje makijażu. No cudo i radość ma wielka :)



Tak, tak, czasami sama siebie nie potrafię zrozumieć. Oto bowiem trzeci lakier do paznokci w kolorze niebieskim, jaki zakupiłam w ostatnim czasie. No bo ja już nie wiem, co się w tymi niebieskimi dzieje, każdy okazuje się być marnym, nie trzymającym się paznokcia produktem! Czy to jakaś klątwa niebieskiego nade mną krąży? Czy ja źle ten kolor traktuję? W każdym bądź razie poddawać się szybko nie zamierzam, bo kolor taki mi na paznokciach moich bardzo pasuje. Tym razem postawiłam na taniość - ot co. Ten lakier Eveline kosztował 5,99 i jakoś zmuszę go, żeby wytrzymał na moich paznokciach co najmniej 3 dni. CO NAJMNIEJ!










No, i to wszystko. Czy to tak wiele za tak niewiele? No proszę...

P.S. Paletka Lovely występuje jeszcze w jednej wersji kolorystycznej - chłodniejszej, obfitującej bardziej w szarości i delikatne brązy. Ja osobiście wolę cieplejsze kolory, ale jeśli kogoś interesują chłody, to podszeptuję, że za grosze można w Rossmannie kupić taki zestaw :)

Pozdrawiam serdecznie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz