sobota, 6 grudnia 2014

gdyby kogoś to interesowało...

... czyli moje opinie o różnych produktach :)

samopoczucie: lirycznie - ciężar chmur na powiekach powoduje, że zamykają się pod byle pretekstem; gdyby mogły, to zostały by w zamknięciu na dłużej, żeby głowa i ciało mogły pospać

tętno: na pewno zwolnione...

powieka: nawet mi nie zadrży...


Wracam do was, bo muszę się z wami podzielić moimi pierwszymi wrażeniami ze spotkania z pewnym tuszem do rzęs i kredką do ust. Wczoraj już rozpływałam się nad zaletami kredki Lovely Color Wear, long lasting lipstick (zdaje się, że do kupienia tylko w drogeriach Rossmann), ale dzisiaj, po całodniowym jej noszeniu mogę powiedzieć coś więcej.


Szczerze mówiąc, dzisiaj rano miałam lekkiego stresa przed użyciem tej kredki. Tak wczoraj się nad nią rozpływałam w zachwytach, tak chwaliłam i peany piałam, że aż strach było przekonać się, że jednak nie jest AŻ TAK. Rano usta miałam nie tylko wysuszone na wiór, ale na dodatek piekły mnie nieco, więc hardcorem było ładować na nie pomadkę bez żadnego podkładu w postaci balsamu do ust. Ale postanowiłam sprawdzić panią Lovely na całej linii, albo - albo pomyślałam. Co do komfortu nakładania jej na usta nie zmieniam zdania - miło, przyjemnie, gładko i z, że tak powiem, tępym poślizgiem. Tępym ponieważ kredka ma ewidentnie matowe wykończenie - pomalowane nią usta nie będą błyszczały, z wyglądu będą po prostu "suche". Ale tylko z wyglądu. Szczypanie ust nie wiem kiedy ustąpiło, zostawiając na wargach miłe uczucie "nic-nie-czucia". 
Jest jednak dla mnie sprawa kluczowa, jeśli chodzi o pomadki, szminki, błyszczyki i kredki do ust - muszą przejść test GADANIA. Znacie to niemiłe uczucie, kiedy podczas dnia pomadka podstępnie zbiera się w kącikach ust, tworząc tam zdecydowanie nieprzyjemne dla oka waszego rozmówcy zwały koloru? A zjawisko wżynania się szminki w strukturę waszych warg, tworzenie na nich krech, pęknięć jakby - mówi wam to coś? Wysuszenie ust z jednoczesnym szeregowaniem się koloru w niektórych tylko miejscach, co tworzy na wargach widok iście makabryczny. I to jest właśnie spektakularnie oblany test gadania, kiedy to pomadka nie wytrzymuje ilości słów, jakie wypowiadacie w ciągu dnia, ilości płynów, jakie wypijacie i tak dalej.
Kredka Lovely zdała ten test na piątkę! Zero szarpnięć, zero zjazdów i zgromadzeń koloru - przysięgam. Wytrzymała zajęcia z angielskiego z godnością pomadki za niecałe 10 zł. Kolor trzyma się długo, schodzi równomiernie, aż w końcu na ustach nie ma nic - zero ostatków, śladów, przebarwień. 
Podsumowując: potwierdzam moje pierwsze, wczorajsze wrażenie - ta kredka jest na medal. Trwała, nie wysusza mimo matowego wykończenia, test gadania przechodzi bez problemu, ładnie schodzi. Po stokroć polecam :)

Dzisiaj wypróbowałam też tusz do rzęs miss sporty Studio LASH Instant volume.

Oczekiwałam po nim owego efektu WOW, sztucznych rzęs, jakimi czarowała ze swoich zdjęć Twiggy. Jak poszło? To może ja po kolei, bez owijania w bawełnę.
Twiggy to wprawdzie nie jest, ale tak: tusz ma bardzo, bardzo czarny kolor. Kiedy malowałam rzęsy, z każdym ruchem szczoteczki stawały się coraz bardziej czarne. Najs :)
Mascara raczej nie pogrubiła moich rzęs, ale wydaje mi się, że wywołała efekt ich wydłużenia. Sprawiały wrażenie dłuższych, trochę bardziej wywiniętych - słowem efekt całkiem całkiem. Tusz nakładało się wygodnie, ma szczoteczkę z krótkimi, sztywnymi "igiełkami", które świetnie też zajęły się moimi dolnymi rzęsami.
Teraz jestem po paru dobrych godzinach noszenia go na rzęsach (od rana) i oświadczam oto, że tusz się nie kruszy, nie osypuje pod oczami, nie odbił się też na górnej powiece.

Zrobiłam sobie zdjęcia, żebyście mogły same ocenić. Moje rzęsy z natury, nie dosyć że są jasne, to na dodatek krótkie i nieszczególnie gęste.Spore wyzwanie dla każdej mascary. Miss sporty poradziła sobie tak:






Podsumowując: nie przestaję szukać mojego ever tuszu, ale z miss sporty jestem  naprawdę zadowolona. Nie pamiętam dokładnie, ile ta mascara kosztowała, wydaje mi się, że jakieś 14 zł.

Po dzisiejszych testach jestem pełna zapału i nadziei, jeśli chodzi o te tańsze kosmetyki. A już firmie Lovely zamierzam przyjrzeć się dużo, dużo bliżej...

I tym optymistycznym akcentem żegnam się uniżenie,
pozdrawiam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz