niedziela, 7 grudnia 2014

na twarz, cz. 1

... czyli zacznijmy od podstaw

co mam dzisiaj na twarzy: nic, oprócz kremu pod oczy i kremu nawilżającego mam wielkie NIC

co mam dzisiaj na głowie: krótko mówiąc, używając słów mamy Mikołajka, mam na głowie wielką PLEREZĘ (opowiadanie "Fryzjer")

samopoczucie: mimo powyższego nie najgorzej, choć też nie najlepiej


Dzisiejszy wpis jest pierwszym z trzech o tym, jak wyczarować twarz idealną, przygotowaną do dalszego makijażu. Chciałam od razu zacząć od cieniowania i rozświetlania, ale potem pomyślałam, że jak zaczynać, to od początku. Pewnie to, co dzisiaj napiszę dla wielu z was będzie oczywistością
i niczym nowym - żadnej Ameryki tutaj nie odkryję. Każda z nas, jeśli się maluje, wie, co nałożyć na twarz, żeby być zadowoloną. Niech więc to będzie takie repetytorium.

Kobieta, jak się rano budzi, to generalnie wygląda inaczej. Szczęściary nie różnią się zbytnio od wizerunku, do jakiego przyzwyczaiły swoich znajomych, natomiast kobiety,, hmm, jakby to powiedzieć - nieco już przez życie doświadczone, muszą się postarać trochę bardziej, żeby się sobie podobać. Do którejkolwiek grupy należycie (szczęściary, prawda? :D), zapewne wszystkie robicie rano mniej więcej to samo. Pomijam siadanie na sedesie, choć i wstydzić się nie ma czego, uznaję też, że zęby myjemy wszystkie, jak jeden mąż. Potem mycie twarzy - żelem, płynem micelarnym, mleczkiem, tonikiem - co, kto woli. I po odświeżeniu twarzy właśnie (zakładam, że kobiety kładą się do snu bez makijażu i rano twarz wymaga jedynie odświeżenia) zaczyna się moje odliczanie.

1.


Po umyciu twarzy musimy przygotować ją do nałożenia podkładu. Sprawa prosta i oczywista. Nakładamy krem na twarz - taki, który odpowiada naszym potrzebom. Przeciwzmarszczkowy, nawilżający, matujący, natłuszczający, z filtrem i tak dalej. Moja intuicja podpowiada mi, że krem z filtrem to powinna mieć każda z nas w każdym czasie. Polecam też nakładać krem pod oczy - najlepiej nałożyć go pod oczy :). W zależności od tego, jaki wybierzemy, taki krem wzmocni, nawilży, odświeży lub wygładzi naszą skórę. Z tego, co się orientuję, nie można stosować pod oczami tego kremu, który stosujemy na twarz - skóra pod oczami jest delikatniejsza, niż na reszcie twarzy, wymaga więc delikatniejszego traktowania.

Ok, krem się wchłonął, czas na krok drugi.
2.
Na krem od razu można nałożyć podkład - rzecz wiadoma. Można też skorzystać z wielu dostępnych na runku baz pod makijaż czy jeszcze innych specyfików, jak choćby mój MAGIC BLUR L'Oreala, który w sekundę ma usunąć ze skóry wszystko, co niepożądane i o starzeniu się świadczy. Ja dawno temu kupiłam sobie bazę wygładzająco - rozświetlającą Cashmere, czasami jej używam. Staram się nie nadużywać, bo podobno pod silikonową warstwą, jaką na twarzy taka baza tworzy, skóra kiepsko radzi sobie z oddychaniem. Ale za to makijaż trzyma się dłużej, więc warto może sobie taka bazę zastosować przed tak zwanymi wielkimi wyjściami. Po takiej bazie skóra na twarzy w istocie jest gładziutka, milutka i och! ach! Zresztą mam wrażenie, że Magic Blur jest w istocie taką właśnie bazą, bo po jej nałożeniu cera w dotyku jest dokładnie taka sama, jak po bazie. Czy wygładza? Rozświetla? Napręża? Powiem szczerze, że nie mam przekonania...
Potem czas na podkład. Tutaj też mamy w sklepach produktów do wyboru do koloru. Jedne rozświetlają, inne matują, tamte nawilżają, owante liftingują. Te na jednej półce zakrywają wszelkie niedoskonałości cery, te na innej półce trzymają się na twarzy przez cały dzień. Jedne są tanie, inne są drogie. Mogą być w sztyfcie, w piance, w płynie, w buteleczce z pompką, w tubce, bywają musami lub pudrami. No nic, tylko szukać swojego ideału. A znaleźć takowy nie jest proste, a jednocześnie mieć taki w swoim posiadaniu jest skarbem nie do przecenienia. Jak już bowiem wiesz, co ma ten podkład twojej cerze robić, to teraz musisz znaleźć odpowiedni kolor. Są kolory ciepłe (oznaczenie W), zimne (C) i neutralne (N), a pomiędzy nimi neutralnie ciepłe (NW) i neutralnie zimne (NC). Oczywiście nie wszystkie firmy takie oznaczenia stosują, czasami można mieć wrażenie, że osoba, która wymyśla nazwy kolorów do podkładów tłamszony miała w młodości swój zapęd literacki. Są wszelkie odmiany róży, porcelany, beżu, kości słoniowej, piasku, karmelu, wanilii. Ciężka sprawa. Moja zasada? Lepiej jaśniej niż za ciemno. Osobiście wybieram zawsze najjaśniejszy kolor w palecie i raczej się nie zawodzę. Nie wiem, jak wy, ale mnie smuci widok kobiety w ciemnej masce na twarzy, odcinającej się od szyi, uszu i żuchwy. No jest mi takiej kobiety po prostu żal. Stąd taki mój maleńki apel: nie zapominajcie podczas nakładania podkładu o tych częściach ciała: uszy, żuchwa, szyja, czasami dekolt. Wtedy, nawet jeśli wybierzecie odcień ciemniejszy, bo tak lubicie, to będzie to wyglądało ok.
Podkład można nakładać pędzlem, gąbką lub palcami.

Ufff, ależ się nad tymi podkładami rozgadałam... Pędzimy, pędzimy do punktu trzeciego.

3.
Po nałożeniu podkładu czas na korektor. O tym, gdzie mamy trójkąt młodości i że właśnie tam dobrze jest nałożyć korektor pod oczy, pisałam w innym poście. Tutaj tylko o tym przypominam. Przy okazji nadmienię tylko, żeby nie zapominać o wypryskach i innych tego typu niedoskonałościach, które podkład niekoniecznie da radę przykryć. Wtedy - jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczkami takiej cery - wrednej bestii i trudno wam się z nią czasami dogadać - użyjcie korektora do niedoskonałości właśnie. Może on być koloru beżowego (podobnie, jak podkład), może też mieć kolor zielony (zielony neutralizuje czerwień paskudek). To już jak sobie chcecie. Zielonym korektorem można też zakrywać czerwone pajączki wszelakie na twarzy.


I już ostatni w tym wpisie punkt, mianowicie   4., czyli puder.



Otóż dowiedziałam się stosunkowo niedawno, że puder musi być. Ja należałam do osób, które kończyły na podkładzie i zadowolone zabierały się za oczy. A tu nie, moje drogie, tak nie wolno. To znaczy w o l n o, wszystko wam wolno, ale musicie być świadome, że jeśli chcecie, aby podkład i cała reszta trzymała się jako tako cały dzień, to musicie go utrwalić. I właśnie taka jest rola pudru - utrwalenie podkładu. Tutaj również mogłabym wymieniać rodzaje pudrów, ale po co? Przecież doskonale wszystko wiecie, prawda? Jest ich po prostu dużo, różnego rodzaju i w różnej postaci. Najbezpieczniej jest używać pudru transparentnego - nie zmieni koloru podkładu, a utrwali. I tutaj już nie ma luzu - nie wyobrażam sobie nakładania pudru inaczej niż za pomocą pędzelka, palcami nie da się tego zrobić. Tak więc jeśli kupujecie sobie puder, to od razu kupcie sobie pędzel: duży, miękki, a co za tym idzie, niestety, nie ten najtańszy (można zaoszczędzić na pudrze ;D). Machu machu po twarzy, szyi, żuchwie, dekolcie i pac pac po uszach - twarz gotowa do dalszych działań.

O dalszych działaniach będą dwa kolejne wpisy, na dziś wystarczy. Jutro wracam do pracy zawodowej po przydługiej opiece nad chorym dzieckiem - mam nadzieję, że nie przeszkodzi mi to w w miarę systematycznym zapisywaniu kart wirtualnych. 
Powiem wam, że podczas pisania tego bloga mam wielką zabawę, sprawia mi to czystą przyjemność i za każdym razem nie mogę się doczekać, kiedy napiszę o czymś nowym. Nie pamiętam, jaka rzecz ostatnio w moim życiu sprawiała mi tyle czystej frajdy. Kto by pomyślał...

Na dzisiaj się wyłączam, jeszcze tylko poprawki i puszczam tego posta w świat. W kolejnych dwóch postach napiszę wam o konturowaniu twarzy, więc.... zostańcie ze mną :)

siju





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz