wtorek, 2 grudnia 2014

kolorowa wstawka

wreszcie się doczekałam: nowych soczewek kontaktowych; poprzednie (moje pierwsze w życiu) nie były tak komfortowe, jak oczekiwałam; zobaczymy, ja będzie z tymi

co mnie czeka: wizyta kontrolna u pediatry z moim synem i wizyta zdecydowanie nie kontrolna, tylko okrutnie inwazyjna u stomatologa

czego nie mogę się doczekać: kiedy już będę miała dentystę za sobą


Dzisiaj wpis z serii moje makijaże :). Rano tak sobie pomyślałam, że może spróbowałabym dzisiaj kolorów, jakich jeszcze na oku nie łączyłam? Wprawdzie jedyne wyjścia, jakie mnie dzisiaj czekają ograniczają się do bywania w poczekalniach i gabinetach lekarskich, ale co mi szkodzi?

Postawiłam na żółć i czerń.




Prawie na całą powiekę nałożyłam żółty cień Pierre Rene (48 Narcise). Cienie są genialne, żółty w pudełeczku pozostaje żółtym na powiece. Można je kupić w Naturze, jak zwykle nie pamiętam, ile kosztowały, ale nie wydaje mi się, aby były drogie.
Później przyszedł czas na czerń. Zapożyczyłam sobie trochę z cieni L'Oreal Color Riche (S3 Disco Smoking). Tychże samych, które nabyłam na Allegro za bezcen. Słuchajcie, no nie chce być inaczej. Te cienie mają wyraziste, nasycone i prawdziwie zachwycające mnie kolory. Jak nałożyłam sobie czarny kolor na zewnętrzne kąciki oczu, to ujrzałam prawdziwie czarną, jakby węglem narysowaną, plamę. Cudo. Już planuję, że zagłębię się w bogactwa Allegro, żeby poszukać innych kolorów z tej serii i zakupić (wychodzą taniej niż na przykład poczwórne cienie z Avonu, które też lubię, a które na pewno nie mają tak nasyconych kolorów).
Związek żółci z czernią może i jest efektowny, ale niestety nie łatwy. Połączenie ciemni z jasnością tak, żeby granica między nimi nie bolała wymaga rozmazania tejże jakoś tak, żeby było ładnie (mhm, powiedziała, co wiedziała ;D). Ja najpierw miękkim pędzlem rozmazałam nieco czerń przy styku z żółcią, a potem nałożyłam tam nieco ciemniejszej żółci (z paletki L'Oreal), improwizując delikatne przejście. No cóż, jak to zwykle u mnie z makijażem bywa, efekt końcowy jest totalnie przypadkowy, ale na tyle znośny, że pozostanę tak aż do mojego sromotnego końca na fotelu dentystycznym. Aaaaaa....!!!
Pod łuki brwiowe nałożyłam nieco rozświetlającego cienia z mojej starej, wysłużonej już paletki z Oriflame. Na dolne powieki położyłam żółć z L'Oreala. Rzęsy wytuszowałam moim nowym, całkiem przyjemnym tuszem z Eveline i już.









Podczas, gdy pisałam tego posta, mój syn spojrzał na mnie i rzekł z zachwytem: jaaa, masz złote powieki! I to chodzi, drogie panie, o to chodzi! ;D

Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz