czwartek, 20 listopada 2014

no to startujemy : )

okazje: od dzisiaj w drogerii Natura kosmetyki kolorowe są ze zniżką 40%;

moje zakupy: wpadłam do w/w drogerii nieświadoma jeszcze tej cudnej zniżki i zakupiłam:
- pomadkę Maybelline w kolorze 430 Coral ambition,
- pojedyncze cienie do powiek jak następuje: Pretty Pink (111), Romance (109) i Narcise (48) - wszystkie firmy Pierre Rene ;) oraz cudny pomarańczowy cień firmy Sensique Velvet Touch, nr 156;

moje ostatnie odkrycie: lakier do paznokci Sally Hansen COMPLETE SALON MANICURE (ja mam kolor Right Said Red, nr 570) - po prostu rewelacyjna trwałość;

mała rada, jeśli można: zanim kupisz jakiś kosmetyk w drogerii sprawdź, po ile można go kupić na Allegro - ja jestem w szoku, o ile taniej można kupić niektóre z nich;

samopoczucie: w porządku


Powiem wam szczerze, że zupełnie nie wiem, jak zacząć. Spłodziłam już kilka początków i wszystkie zniknęły pod bezlitosnym backspace'm. Czy od razu z grubej rury czy tak na razie słowem wstępu... ?Pozwólcie, że może ja się delikatnie rozgrzeję, rozkręcę powoli, bo nie czuję się w temacie makijażowym absolutnie kompetentna. Już czuję, ile gaf słownikowych popełnię, ile błędów w angielsko-języcznych słowach, które używane są w tej materii dość często. Pewnie nie raz będę brzmiała jak głupia lala, która z makijażu robi albo problem, albo wielką sprawę.

Od razu zaznaczam, że zdaję sobie sprawę, że dla wielu kobiet trwałość lakieru do paznokci jest tak ważna jak zeszłoroczny śnieg, zwłaszcza, że prawie wcale go nie było. A mnie takie rzeczy cieszą, lubię czuć się "zrobiona". I wbrew pozorom ja osobiście musiałam dojrzeć do tego, żeby czuć się dobrze z tym, że mam pędzle od tego i tamtego, że stosuję puder, róż i brązer w codziennym malowaniu. Wszystko to jest dla mnie nowe, zaczęło się jakiś miesiąc temu - bawi mnie i ciekawi niesamowicie. Znalazłam na YouTube kanał Hani, dziewczyny, którą uwielbiam słuchać i na którą lubię patrzeć. Jest wizażystką i właśnie o makijażu są jej dwa kanały, które śledzę i na których szukam nowości. Uważam, że fajnie jest, kiedy kobieta może zmieniać swój wygląd poprzez używanie kosmetyków kolorowych.

Niedawno słyszałam w telewizji rozmowę kobiet o tym, że żeby kobieta czuła się ze sobą dobrze, to nie wystarczy, żeby pięknie się zamaskowała kolorami i fryzurą, że szczęście kobieta musi czuć w sobie, w środku. Wiecie - że jeśli nie ma w środku nic, to i nic na zewnątrz nie pomoże. Zgadzam się z tym w 100% - nie ma to, jak akceptować siebie, lubić się z tym, co się ma i ze spokojem przyjmować swoje braki. Dobra, adekwatna samoocena naprawdę potrafi upiększyć kobietę. Dążę do takiego stanu, nie wiem, czy kiedykolwiek go "dodążę", ale mam to na uwadze. Coś mi się tu jednak nie zgadza. To znaczy u mnie się nie zgadza. Bo niby daleko mi do polubienia siebie, a jednak fakt, że spędziłam przed lustrem dużo więcej czasu niż jeszcze jakieś dwa miesiące temu, że dopieściłam podkład, nałożyłam rozświetlacz i pomalowałam usta - wszystko to jakimś cudem sprawia, że czuję się pewniej, przyjemniej, że taka jaka jestem jest ok. Wewnętrzny spokój i harmonia - tak, jak najbardziej, ale czemu mam chodzić po świecie jak szara mysza, wiecznie czuć się brzydszą, mniej atrakcyjną czy gorszą, skoro makijaż powoduje, że jest mi lepiej? Czemu w drodze do samoakceptacji nie miałaby się trochę pomalować? No czemu?

Polecam z całej mojej kobiecej natury - bawcie się makijażem. To wciąga i nie ma w tym, moim zdaniem, nic złego. Ja całe moje dorosłe życie malowałam oczy brązowymi, wtapiającymi się w skórę powiek cieniami - tak wiecie, niby były, ale nie za bardzo widoczne. Po kilku godzinach nie było ich praktycznie widać. A teraz? Teraz czekam właśnie na przesyłkę, z której zamierzam wyjąć przepiękne, wyraziste, żeby nie powiedzieć RAŻĄCE cienie z różem i żółcią w roli głównej.
I zamierzam się nimi pomalować! O tym właśnie chcę wam opowiadać. :)

Chyba w następnym wpisie powiem wam co nieco o mojej małej kolekcji pędzli...

siju




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz