czwartek, 19 maja 2016

tydzień z życia kobiety

CZWARTEK

W czwartek to ja się prawie czołgam. Nie wiem, dlaczego, ale kiedy nadchodzi ten dzień, to jakby wszystko zdaje się działać na przekór mnie. Dajmy na to budzik - przecież daję mu wyraźnie do zrozumienia, że SŁYSZAŁAM, że nie musi się co 5 minut wyrywać ze swoją cholerną melodyjką. SŁYSZAŁAM, mówię! ZARAZ wstanę!

:::::::::::::: 5 minut później ::::::::::::::::::::::;

Powiedziałam         że        zaraz       wstanę           !!!

Zaraz potem z równowagi próbują mnie wyprowadzić elementy widoczne w lustrze w łazience, znaczy tak mniej więcej od piersi w górę, z naciskiem na górę. Moja twarz wywala na mnie zmarszczki, zagniecenia, zaczerwienienia na przemian z zasinieniami. Moje włosy śmieją mi się w wyżej wymienioną twarz swoim ekstremalnym nie-ułożeniem, z zadowoleniem oznajmiając, że w czwartek nie zamierzają zmienić swojego wyglądu nawet po umyciu. Co też czynią z wredną satysfakcją.
Potem sprawa z czwartkiem ma się jeszcze gorzej - podkład się skóry nie trzyma, puder waży się po całości, konturowanie znika w nieokreślonych okolicznościach, a usta wysychają na wiór, mierząc do mnie resztkami wyschniętej, niedającej się niczym usunąć pomadki. Kawa nie pomaga, ciastko nie smakuje, a ulicą jakiś bałwan jedzie 30 km/h. W pracy głośno, potem głośno, a na koniec jeszcze głośno. Szlag by to trafił!

W czwartek muszę być dla siebie dobra, żeby w tym całym czwartkowaniu nie zwariować. Muszę zrobić coś, co nawet przy zważonym podkładzie będzie wyglądało dobrze. W czwartek moje oczy muszą jaśnieć.




Nie błyszczeć, ale jaśnieć właśnie. Wystarczy, że twarz mi się błyszczy, choć akurat TAM nie powinna, dajmy sobie spokój z błyskiem. W takie dni jak czwartek na ratunek zawsze przychodzi mi jasny, beżowy matowy cień, który nakładam ruchem zamaszystym na całą powiekę ruchomą. Niech jednak czwartek nie triumfuje za bardzo nad tą ascezą, niech nie myśli, że nie dodam koloru na pohybel jego czwartkowej mości. Uwielbiam do takiego beżu dodać co nieco na górę - na i ponad załamanie powieki. Tutaj akurat jest to rudawy pomarańcz, bardzo delikatny, matowy - czasami nakładam tam zgaszone, ciepłe i równie delikatne bordo (wszystko to cienie matowe z mySecret, polecam). Dodaję nieco tego samego cienia na dolną powiekę i od razu mi lepiej. Jakoś ten czwartek trzeba przeżyć, prawda?

Na szczęście już wieczór, siła oddziaływania czwartkowej aury zaczyna słabnąć, wizja piątku i weekendu przyjemnie zaczyna dmuchać po karku... Mmmmm, bardzo przyjemnie ;)

To wszystko na dzisiaj, pozdrawiam was serdecznie i see you later! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz