poniedziałek, 16 maja 2016

tydzień z życia kobiety

WTOREK

Wtorek to już całkiem poważna sprawa. Z wtorkiem nie ma żartów. O ile w poniedziałek można się było jeszcze łudzić, że może to sen jakiś, że jeszcze nie nadszedł tak naprawdę, o tyle we wtorek czas spojrzeć prawdzie w oczy. Znowu trzeba rano wstać, zrobić pięć przysiadów i zakasać rękawy.
Mówi się, żeby nie patrzeć za siebie, że to co było, to już było - po co się tym zajmować. Z wtorkiem jednak rzecz ma się z lekka inaczej. Z perspektywy drugiego dnia tygodnia znacznie przyjemniej patrzy się wstecz - "dzięki bogu, już po poniedziałku", niż przed siebie - człowiek nawet nie minął półmetka. Taka to wtorkowa przewrotność rzeczy.

A tak przy okazji, jak już jesteśmy przy liczebnikach porządkowych... Wtorek jest drugim czy trzecim dniem tygodnia? Pytanie to w istocie sprowadza się do zagadnienia innego, bardziej podstawowego: czy początek tygodnia przypada w niedzielę (pamiętam takie słowa wygłaszane na mszy wieki temu) czy może w poniedziałek, jak lud niewierzący lub niepraktykujący chce głosić? Czy początek jest tu czy tam? Czy w momencie zapłodnienia czy dopiero po kilku tygodniach? Czy to zygota jeszcze czy już zarodek? Och, pardą - zdaje się, że się z lekka zapędziłam ;)

Odejdźmy czym prędzej od tematu zapłodnienia, nie sprowadzajmy sobie tej siły rażenia na głowę. Ja tu przecież o tematach błahych, nieistotnych w sumie, ot - taka fanaberia.

We wtorek z reguły chce mi się słabo. Wcześnie wstaję, wcześnie muszę wyjść z domu - komu by się tam chciało bawić w dokładność czy rozcieranie. Na takie dni, jak wtorek uwielbiam cienie w kremie - rozwiązanie idealne i proste jak drut.




Tutaj możesz zapomnieć o pędzlach do oczu. Nabierz cień na palec i rozetrzyj bez kokieterii na całej powiece ruchomej. Ja lubię tymże samym cieniem wyjść ponad załamanie powieki - tak, żeby jak oko otworzę cień nie znikał w załamaniach skóry. Ten sam cień, ba - nawet tym samym palcem, nakładam na dolną powiekę. I tutaj też nie boję się zjechać cieniem niżej - akurat ten kolor jest na tyle bezpieczny, że nie wygląda się wtedy jak panda, za to ten ciepły brąz fajnie oko dopełnia. Uwielbiam to rozwiązanie, często po nie sięgam, nie tylko we wtorki.

Cienie w kremie polecam każdej osobie, która uważa zbyt długą zabawę cieniami za stratę czasu. Są proste w obsłudze, mogą być zarówno matowe jak i błyszczące, a efekt jaki dają zadowoli niemal każdego. Zaciekawiona? Proponuję zacząć od Maybelline COLOT TATTOO 24H, jeden cień wystarczy na wieki i choć gama kolorystyczna niczego nie urywa i nie podrywa, to jednak można tam małe perełki znaleźć.

To co - byle do środy :)

Pozdrawiam i do zobaczenia! :)

P.S. Wszystkich obrońców życia, którzy poczuli się przez jakąś sekundę urażeni, serdecznie przepraszam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz