niedziela, 15 maja 2016

tydzień z życia kobiety

PONIEDZIAŁEK

Biedak poniedziałek nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem. Nie ma się jednak czemu dziwić - następuje zaraz po weekendzie, zwiastuje początek tygodnia pracy, a perspektywa piątku jest z punktu widzenia poniedziałkowego ledwie zarysowana.

W sumie, jakby się już czepiać, to najbladziej wypada tutaj sobota - to ona jest od następnego piątku oddalona o największa liczbę dni... Szczęściara jednak załatwiła sobie wolne od pracy, a i bliskość niedzieli sprawia, że ludzie ją lubią.

Plan mojej pracy sprawia, że póki co lubię poniedziałki. Po pierwsze i najważniejsze - nie muszę być w pracy od samego rana. Bonus w postaci dodatkowej godziny - dwóch snu sprawia, że wstaje się w o wiele lepszym nastroju. Po drugie - swoje zajęcia kończę szybciej niż mój syn. Wiecie, o co chodzi: skoro kończy później, nie muszę go odbierać zaraz po pracy, a skoro nie muszę go odbierać ze szkoły zaraz po pracy, to mam trochę czasu dla siebie. Tylko dla siebie. Czy muszę dodawać więcej? Taki początek tygodnie sprawia, że masz dla poniedziałku wiele wyrozumiałości i dobrych uczuć. Z tej wdzięczności próbujesz go zapewnić, że to nieprawda, że wszyscy go nie lubią, że to tylko tak mu się wydaje, bo ci niezadowoleni zawsze krzyczą najgłośniej. Nie wiem, czy mi wierzy, grunt, że póki co jest dla mnie łaskawy.

Nie bójmy się zacząć tygodnia kolorowo. Nawet jeśli nie lubisz tego dnia, jesteś niewyspana i wnerwiona na cały świat, a w szczególności na tych, którzy zamontowali budzik w twoim telefonie. Wstań i na przekór wszystkim poniedziałkowym marudom rzuć trochę koloru na twarz. A niech się gapią i zazdroszczą :).




Otwórz wszystkie swoje cienie, jakie masz i wybierz dwa-trzy, które rzucają się w oczy najbardziej. Żółty? Pomarańczowy? Turkusowy? Różowy? Nie pasują do siebie? No to co? Kto powiedział, że kolory muszą do siebie pasować? Kto powiedział, że musisz tego kogoś słuchać? I kto do jasnej ciasnej ośmielił się w ogóle zabierać głos w sprawie, która jego nie dotyczy? Girl, twoje oczy - twoja sprawa :).

Moja propozycja jest akurat pomarańczowo-różowa, z pomarańczem na dole. Lubię takie połączenie, choć pod koniec dnia mam zawsze wrażenie, że kolory zmieszały się w jedną, świetlistą plamę. Trochę szkoda, bo cały sekret jest w byciu tych kolorów wyraźnie innych... No cóż, pewnie jest to kwestia jakości cieni albo bazy pod nimi. Trudno. 
Myślę, że fajnie wyglądałaby też żółć (same polskie znaki :)) z jednym z wyżej wymienionych kolorów lub z niebieskim. Można też spróbować jakąś słoneczną zieleń czy turkus połączyć na przykład z niebieskim. Zresztą, co ja tutaj będę się wymądrzać - można wszystko ze wszystkim.
Ja, czego może w sumie nie widać, przyciemniłam nieco zewnętrzną część górnej linii rzęs czarnym cieniem, położonym cienkim, precyzyjnym pędzelkiem. Taki myk sprawia wrażenie, że rzęsy są gęstsze i oko wygląda wtedy jeszcze lepiej. Można, nie trzeba.

Kochani, zgłaszam projekt ogólnoludzkiego polubienia poniedziałków. W końcu co on nieszczęsny winien, że kończy dobre, a zaczyna nieco gorsze? Na kogoś musiało paść. Zmieńmy nieco nastawienie, zróbmy się w poniedziałek na kolorowo! :)

A może ktoś zechciałby na moim fejsbukowym profilu "Na niebieskie oczy" zamieścić zdjęcie swojego poniedziałkowego, kolorowego makijażu? Byłoby mi (i innym pewnie też) niezmiernie miło! Zachęcam i zapraszam :)

W następnym wejściu planuję wtorek (moim zamysłem jest zrobić taką całotygodniową serię).

Pozdrawiam i do następnego! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz