wtorek, 14 lipca 2015

bab(sk)ie lato

Dawno, dawno temu, letnią porą, pewien mój znajomy płci męskiej powiedział, że zazdrości kobietom możliwości noszenia sukienek w upały. Słowa te padły lata świetlne temu, kiedy jeszcze byłam młoda i wszystko było przede mną, a lato było latem - znaczy było ciepło lub upalnie. Ostatnio często zdarza mi się narzekać na zmiany klimatyczne, zwłaszcza w porze wiosenno - letniej, więc tutaj sobie daruję. A NAWET pokuszę się o stwierdzenie, że no bez przesady, od czasu do czasu bywa ciepło, a nawet bardzo ciepło.

Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale dni ciepłe i gorące pełne są wody. Po pierwsze, ludzie piją ją wtedy litrami, żeby uzupełnić to, co z organizmu porami uchodzi. Po drugie - kiedy człowiekowi gorąco, to jego myśli często ulatują hen! daleko - tam gdzie woda chłodna w jeziorze, gdzie można zanurzyć się po szuję i schłodzić rozgrzane ciało. I po trzecie w końcu, w prawdziwe letnie dni człowiek się po prostu poci, nie ograniczając się jedynie do strategicznego miejsca pod pachami - człowiek poci się każdym skrawkiem ciała.

Czy malować się w takie dni czy dać sobie spokój - to już wybór każdej z nas. Osobiście czuję się zobowiązana - w trosce o osoby, którym przyjdzie spojrzeć na mnie przy byle okazji - nałożyć krem z filtrem (SPF 50+, już do tego doszło!) i podkład. To jest moje minimum przy stanie mojej cery (jutro idę do dermatologa, bo to już przekracza granice zwykłego trądziku, niestety). Czasami jednak mam ochotę na coś więcej - wiecie, lato, energia słoneczna, chce się wyglądać fajnie.
Nie ma sensu oczywiście nakładać tego na twarz tonami, bo i tak spłynie. Latem lepiej mniej, zdecydowanie.

Dzisiaj chcę wam przedstawić kosmetyk. który na takie dni nadaje się w 100%. Color Tattoo 24hr firmy Maybelline NY

po lewo - zamknięty, po prawo - otwarty :)

po lewo - po prostu nałożony paluchem, po prawo - roztarty (też paluchem)

Kolor pokazany powyżej to 35-On and on Bronze - przepiękny, ciepły, mieniący się na złoto brąz. Moim zdaniem pasuje do każdej tęczówki. Cień ten dostałam w prezencie od moich koleżanek z pracy na tak zwane odchodne, za co jestem im bardzo wdzięczna. Oprócz tego koloru posiadam też 40-Permament Taupe, który, w odróżnieniu od 35-tki, jest matowy i rewelacyjny jako kosmetyk do brwi.

Cienie te można zakupić w każdej drogerii, która posiada szafę Maybelline. Oprócz przeze mnie posiadanych jest jeszcze kilka kolorów - pamiętam fiolet, błękit, czerń i chyba jakiś jasny beż. Szkoda w sumie, że tych kolorów jest tak mało. Cienie w cenie regularnej kosztują ponad 20 zł, nie jest to tanio, ale moim zdaniem naprawdę warto. Dlaczego?

Po pierwsze są to cienie naprawdę trwałe. Żaden upał im nie groźny, na pewno nie spłyną z powieki, mogę zagwarantować. Po drugie, te cienie w kremie są  jak na moje oko nie do zdarcia, bardzo wydajne. Tych do brwi używam już i używam, a cienia prawie wcale nie ubyło - pieniądze na pewno nie są wyrzucone w błoto. Po trzecie - łatwość nakładania. Wystarczy nabrać na palce i rozsmarować na powiece. I gotowe! :) Na lato (i nie tylko oczywiście) cienie rewelacyjne.


Co jeszcze oprócz cieni na oku? Ano podkład, jako się rzekło, choć jeśli masz fajną cerę, to moim zdaniem wystarczy jakiś krem BB z filtrami UVA i UVB, coby kolor skóry po prostu wyrównać i ochronić przed promieniowaniem słońca. Opcjonalnie puder, dla osób posiadających cerę tłustą lub mieszaną. Zamiast tradycyjnego konturowania omiotłam zewnętrzne rewiry twarzy i kości policzkowe bronzerem (nie zapominajcie ściągnąć go też na szyję) - to ociepla cerę, daje jej zdrowy, lekko opalony wygląd (środek twarzy zostawiam jaśniejszy i rozświetlony - osobiście nie lubię efektu brązu rzuconego na całą twarz). Do tego trochę różu (ale w sumie nie trzeba), tusz na rzęsy i jakaś pomadka lub błyszczyk na usta. Koniec. 





To by było na tyle :) Pozdrawiam was serdecznie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz