poniedziałek, 20 lipca 2015

naukowo

Są takie osoby, wśród nich i ja, które całe swoje życie próbuję przekonać siebie samego i innych, że najważniejsze jest to, co ma się w środku. Tak, wiem - wymówka osoby o średnio się prezentującej, by rzec łagodnie, aparycji (aparycja - wygląd zewnętrzny człowieka). No ale radzić sobie jakoś trzeba, człowiek ma do wyboru: albo nurzać się w kompleksach i uprawiać self-malkontenctwo (malkontent - osoba stale niezadowolona, we wszystkim doszukująca się ujemnych stron) albo wymyślić COŚ, żeby aż tak dużo o swojej powierzchowności nie myśleć. Jednym z takich pomysłów jest szukanie piękna WEWNĘTRZNEGO, którego istnienia, skoro go nie widać, nie można ostatecznie podważyć. Więcej - osoba szukająca w sobie piękna tego środkowego (środek - wewnętrzna część czegoś), nawet wbrew opinii innych, może je w sobie spokojnie widzieć, co z kolei niejedną istotę zapewne trzyma przy życiu i pozwala jako tako funkcjonować. Wiecie: może nie jestem pięknością/przystojniakiem, ale przynajmniej jestem piękna(y) w środku, bo to czy tamto. I jakoś leci.

Od razu oświadczam: ja w takie piękno bezwzględnie wierzę (co przy słowach zapisanych powyżej może blado teraz wyglądać...), ba - uważam nawet, że owe środkowe wyposażenie wpływa na wygląd zewnętrzny człowieka. Nie ma dla mnie bardziej żałosnego widoku, niż ogólnie przez Pudelka i Świat na gorąco uznana piękność, której głupota bije po oczach. Pstryk! i cała uroda pryska (uroda - zewnętrzne cechy człowieka, zwłaszcza regularne rysy twarzy).

No ale nic - wnętrze wnętrzem, a ja jednak o makijaż chciałabym zahaczyć. A konkretnie chciałabym dojść dzisiaj do BAZY. Ciągle słyszę i czytam, że to, co nałożymy pod cienie do powiek będzie miało wpływ na ostateczny wygląd cienia na skórze. Owszem, stosuję bazy - najczęściej jest to po prostu baza pod cienie z Avonu, czasami stosuję Color Tattoo. Robię to intuicyjnie, po prostu myślę, że czasami lepiej użyć tego, a czasami czegoś innego.

Dzisiaj zrobiłam sobie mały eksperyment (eksperyment - doświadczenie naukowe przeprowadzone w celu zbadania jakiegoś zjawiska). Wybrałam sobie jeden cień z mojej kolekcji - padło na MATT eye shadow z mySecret w kolorze 513, wzięłam do ręki bazę pod cienie, białą kredkę i ciemny cień w sztyfcie.


baza pod cienie Avon w kolorze light beige

Big Eye 2in1 pencil z mySecret

trwały cień do powiek w sztyfcie Bell, kolor nr 10

Usiadłam z tym wszystkim na swojej szanownej i rozpoczęłam badanie. Najpierw nałożyłam na skórę cień, bez żadnej podkładki, a następnie nałożyłam ten sam cień na każdą z wyżej pokazanych baz. Oto efekt:

na górze bazy, pod spodem - cień na danej bazie

Co się działo, widać dobrze na załączonym obrazku. Tym razem nietypowo, bo patrzymy od prawej, gdzie długą linią pokazany jest cień "na surowo". Obok cień nałożony na bazę w kolorze beżowym - kolor jest nieco bardziej intensywny. Obok cień na białej kredce - kolor stał się bardziej mleczny, pastelowy - nie widać tego dobrze na zdjęciu, ale na żywo kolor był przyjemnie koralowy. I na końcu efekt dosyć kiepski - ten kolor zdecydowanie nie wygląda dobrze na ciemniej bazie, zdecydowanie lepiej prezentowałyby się tutaj cienie np: niebieskie, które pewnie przybliżyłyby się do granatu lub czerwone - stałyby się chyba bordowe. Ten tutaj po prostu stał się brudny.
Jak widać, wybór koloru bazy ma swój sens. Jeśli wybierzemy bazę błyszczącą, cień matowy nabierze blasku, jeśli baza będzie jasna - cień nam pojaśnieje, rozbieli się i tak dalej.

Generalnie warto stosować bazę, choćby nawet beżową, w wierze, że utrzyma nam ona cień na swoim miejscu przez cały dzień. Oprócz produktu nazwanego bazą pod cienie, można stosować jako podstawę cień w kremie lub miękką kredkę, najlepiej żeby to był produkt trwały, wodoodporny.

Przy okazji zmywania tych cieni z ręki płynem micelarnym, mogłam też zbadać trwałość każdej z opcji. Otóż - cień na bazie z Avonu i cień na ciemnej bazie (eyeshadow stick z serii HYPOAllergenic z Bell) były nie do zdarcia. Musiałam się naprawdę namachać, żeby zmyć to ze skóry. Nic dodać, nic ująć. :). W ogóle bardzo wam polecam te cienie w sztyfcie Bell - mają niezły wybór kolorów, są wygodne w użyciu, niedrogie i naprawdę trwałe - do kupienia choćby w Rossmannie.

No cóż - psychologia psychologią, a my tu mamy proszę państwa niezbity dowód na to, że to, co pod spodem ewidentnie wpływa na to, co na wierzchu.


Pozdrawiam serdecznie :)


definicje słów ze strony http://sjp.pwn.pl/




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz