środa, 15 lipca 2015

sądny dzień

Tiaaa, pamiętam to dokładnie... To był makijaż, który wykonałam jakiś czas temu, jeszcze w roku szkolnym, a podpatrzyłam go u jednej z moich ulubionych "Youtuberek". Jest to tzw. Cut Crease, który, jak dobrze pojmuję to, co widzę, charakteryzuje się zaznaczaniem widocznych odcięć kolorów na powiece, szczególnie w miejscu jej załamania. Bardzo podoba mi się ten efekt, można kombinować z różnymi kolorami, wygląda nietuzinkowo - no fajny jest :)

Ale to nie dlatego tak dobrze zapamiętałam akurat TO malowanie, przyczyna jest inna. OTÓŻ, podczas wykonywania tego makijażu postanowiłam raz na zawsze, że rzucam eyelinery. Wywalam wszystkie, niech na oczy mi się nie pokazują i niech już więcej mnie nie kuszą. I proszę się nie dziwić tak radykalnemu posunięciu, miałam swoje powody.
Makijaż zaczęłam z odpowiednim marginesem czasowym - mogłam spokojnie się malować i robić zdjęcia. Co i jak po kolei robiłam, to pokażę za chwilę, ale jest coś, czego tutaj nie zobaczycie. KRESKI. Tiaaaa, w makijażu prezentowanym przez Agnieszkę na YouTube była kreska. Czarna, równiutka, fajnie dopełniała całość. Nie mogłam więc nie spróbować jej zrobić. Wiedziałam, że będzie trudno, znam swoje możliwości, więc wzięłam lustro do pokoju, zabrałam czarny eyeliner, usiadłam przy stole, łokieć podparłam i wzięłam się do dzieła. Z lewym okiem wyszło przyzwoicie, choć pewnie zawodowa makijażystka uśmiała by się do łez, gdyby to usłyszała. No nic, przystąpiłam do oka prawego....

Z moimi oczami mam pewien problem, zresztą wiem, że nie tylko ja. Potrafię zamknąć prawe oko, zostawiając lewe otwarte, natomiast nie umiem wykonać manewru odwrotnego. Zdarza się. Tak jednak jakoś mi się ułożyło, że na lewym, tym niedomkniętym, lepiej mi się kreski stawia. Natomiast kiedy zamknę prawe oko, to tak jakoś źle mi się widzi, kreska nie pojawia się tam, gdzie się jej spodziewam, wszystko jakieś przesunięte. Kreska powstała mi tutaj zdecydowanie grubsza, niż po lewo, co NIE wyglądało dobrze. Nic to - nie ma co histeryzować, trzeba sprawę SKORYGOWAĆ. Biorę patyczek higieniczny, lekko go namaczam płynem micelarnym i próbuję kreskę zwęzić. Ok, zmywam przy okazji cień z powieki, ale spokojnie, spokojnie.... to się domaluje. No, całkiem, całkiem, nawet ładnie się zmyło, teraz tylko trzeba troszkę krawędzie kreski poprawić...

Ech, szkoda gadać. Kreska na prawo za nic nie chciała dogadać się z tą po lewo. Rozmazała się wskutek ciągłego poprawiania, zmywać wszystko musiałam, czas się nagle skurczył, szlag mnie z lekka trafił i postanowiłam: nie będę się uczyć kresek malowania, nauczę się chodzić na obcasach!

A oto słynny makijaż krok po kroku (już bez kreski).


1. Jako bazę pod cienie użyłam białej, miękkiej kredki - baza w takim kolorze rozjaśni kolor cienia nakładany nań.
2. Kredkę roztarłam dokładnie na całej powiece pędzelkiem.
3.W okolicy załamania powieki nałożyłam miedziany, matowy cień. To jest właśnie Cut Crease - ciemniejszy cień jest ponad jaśniejszym. Na dół powieki ruchomej nałożyłam jasny, matowy cień.


3 (znowu, no pomyliło mi się....). Cień na górze poprawiłam intensywniejszym kolorem, żeby odcięcie było bardziej widoczne. Przy takim makijażu warto sprawdzać podczas malowania się sprawdzać, jak cień wygląda na otwartym oku.
4. Na dolną powiekę nałożyłam ten sam cień, co w kroku 3 bis :). Wewnętrzne kąciki oczu rozświetliłam jasnym, błyszczącym cieniem.
5. Linię wodną oka rozjaśniłam jasną kredką, rzęsy pomalowałam na czarno.






A kreski spokojnie można robić cieniami za pomocą cienkiego pędzelka.

Pozdrawiam serdecznie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz