środa, 30 grudnia 2015

eee, w sumie.... nic wielkiego....

nastrój od 1 do 10: teraz, wieczorem, zdecydowanie bliżej jedynki; ranki bywają przyjemniejsze
powód powyższego: nie wiem, jakieś tam stany różne w emocjach i ciele
możliwe rozwiązania: spieprzyć z życia gdzie pieprz rośnie

Od razu ostrzegam, że tekst będzie nijaki, podobnie zresztą jak makijaż, który dla was dzisiaj mam. No bo jak już zrobiłam te zdjęcia, jeśli już poświęciłam im tyle czasu, żeby je zedytować, posklejać to już nie będę tak marnotrawić i w sieć wrzucę. No ale nie wyszło. W wyobraźni mojej był całkiem inny - kolory były inne, efekt był inny i ja w mojej wyobraźni byłam inna w tym makijażu. A jest jak jest. Zbyt kolorowo, ale nie tak kolorowo, jak bym chciała. Zbyt nijako, blado, nie do rymu, nie do taktu.

Powiedzcie, też tak czasami macie? Myśli człowiek: ruszę się trochę, bo zgnuśnieję przez te wolne dni, zamknę się w łazience, może szczęśliwie nikt mi tym razem nie wejdzie, powymyślam sobie, pobawię się malowidkami, przeobrażę się. O, i jeszcze zdjęcia do bloga sobie zrobię, bo dawno niczego świeżego  nie było... Ruszasz dupsko, chociaż ci się nie chce - rozumem próbujesz go wziąć, a że rozum jeszcze jako taki, to  dupsko umie podnieść. Chwytasz aparat dla odbycia narad....

I mimo tak obiecującego początku no nie idzie. Wszystko jakieś takie wymuszone, nie jakbyś skórę własną malowała, ale jakby ktoś ci maskę z tym makijażem nakładał - nie twoje to oczy z tymi cieniami na nich, nie pasuje do ciebie ten róż na policzkach, pomadka jakby plastikiem była przyklejonym do tej maski na siłę. Patrzysz na siebie-nie siebie w to lustro, raz z prawej, raz z lewej, oko przymykasz, otwierasz, łypiesz, mrugasz, puszczasz (to oczko), a ono spod spodu, spod tej warstwy woła, że to nie ono jest wcale i że nie myśli puszczać się dzisiaj do nikogo. Za chiny!

Wy też tak czasem macie, że jesteście jakby nie wy, nie swoi? Wszystko gryzie, swędzi, uwiera. Jeszcze niedawno wydawałaś się sobie z tych spodniach super smukła i powabna, a teraz te przeklęte spodnie uwydatniają wszystko to w twojej figurze, co niekorzystne. Jakby ktoś zaklęcie rzucił na ciebie, na twoje spodnie, na bluzki, na włosy (no nie mogę patrzeć na moje włosy!), na nos, na palec wskazujący lewej ręki, na wszystko. I nic nie pomoże, trzeba przeczekać. Możesz rzucić się w wir pracy, możesz całymi dniami oglądać "Przyjaciół", możesz ćwiczyć brzuszki co wieczór, regularnie - nic z tego, głowa ciągle opada, obciążona świadomością, że jesteś jakaś nie tego.....

Chcesz zobaczyć, jak wygląda mój-nie mój makijaż? Wiesz, tylko po to, żeby na marne to moje edytowanie nie poszło? Zapraszam, choć bez entuzjazmu...


Najpierw, jak zawsze, nałożyłam na całą powiekę, sięgając aż pod łuk brwiowy cień COLOT TATTOO 24h z Maybelline w kolorze Creme De Nude 93, który stanowi u mnie bazę pod cienie. Następnie utrwaliłam tą bazę, pokrywając ją całą matowym cieniem mySecret w kolorze 505.





Następnie sięgnęłam po cień z mySecret, również z serii MATT eye shadow, tym razem w kolorze 516 (uwielbiam ten kolor, polecam wszystkim) i zaznaczyłam nim kąciki powieki oraz jej załamanie.









Na środek powieki nałożyłam dwa cienie (myśląc, że to cokolwiek zmieni...). Najpierw użyłam matu mySecret w kolorze 513, a potem na tyle na ile się dało "rozbłyszczyłam" go cieniem z palety Makeup Geek z Makeup Revolution.




Dolna powieka, równie nijaka jak ta górna. Tutaj również użyłam cieni z Makeup Geek. Najpierw, od zewnętrznego kącika użyłam matowego, kakaowego brązu, natomiast od wewnątrz rozświetliłam oko połyskującym, jasnym  brązem.



Gotowe oko wyglądało mniej więcej tak (drugie gotowe oko wyglądało podobnie):










Żebyście nie mieli poczucia straconego czasu, skoro już doszliście do tego miejsca.... Otóż dla wytrwałych mam wiadomość, dla której myślę, że warto było tutaj dojść. Są to cienie MATT eye shadow z firmy mySecret.


Są to naprawdę dobre i naprawdę tanie cienie, które można kupić w drogeriach Natura. Wybór kolorów jest bardzo duży, wszystkie, jak sama nazwa wskazuje, mają wykończenie matowe. Pigmentacji nie muszą się wstydzić, jedynym, na co trzeba uważać podczas ich stosowania to osypywanie - pylą dość mocno. Trzeba dobrze strzepnąć pędzel przed przyłożeniem go do oka, ot co. Cena regularna tych kółeczek to bodajże 6,99, ale bardzo często są w promocji i wtedy kosztują około 5 zł za sztukę. Słowem" fajna cena, fajne kolory - fajne cienie. Polecam.

Pozdrawiam was serdecznie, mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy się w lepszym moim nastroju :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz